Na początku pojawia się napis: „Bajka oparta na prawdziwej tragedii". Bajka zaczęła się 29 lipca 1981 roku, gdy 19-letnia dziewczyna wzięła „ślub stulecia" z księciem Karolem, następcą brytyjskiego tronu. Skończyła się 31 sierpnia 1997 roku w paryskim szpitalu, do którego Diana trafiła po wypadku samochodowym w tunelu Alma. Po katastrofie, która do dzisiaj kryje wiele pytań bez odpowiedzi. Podobnie jak życie Lady Di.
– Im dłużej się Dianie przyglądałem, tym wyraźniej czułem, jak wielką jest ona tajemnicą – przyznaje reżyser „Spencer" Pablo Larrain. Mało kto potrafi obserwować celebrytów tak jak on, dostrzegać, co kryje się pod pokazywanymi publicznie uśmiechami. W znakomitej, politycznej „Jackie" sportretował Jacqueline Kennedy, która po zabójstwie męża, prezydenta Johna F. Kennedy'ego, stara się zachować w narodzie jego pamięć. Teraz opowiedział o Lady Dianie, próbując – jak Stephen Frears 15 lat temu w „Królowej" i jak ostatnio twórcy „The Crown" – wejść za zamknięte drzwi królewskich rezydencji.
Trzy dni świąt
– Niewiele wiemy o tym, jak zachowują się członkowie rodziny królewskiej poza zasięgiem kamer. A zatem musieliśmy uruchomić wyobraźnię. Oczywiście oglądałem serial „The Crown", to bardzo dobra robota telewizyjna. Ale nasze zamiary były całkiem inne. Staram się zaskoczyć siebie i widzów – mówi reżyser.
Pablo Larrain rzeczywiście nie sportretował Diany jako „królowej ludzkich serc". Nie zaproponował też biografii. W „Spencer" opowiedział o trzech dniach, które księżna w czasie Bożego Narodzenia spędziła w wiejskiej posiadłości Sandringham, zresztą nieopodal miejsca, w którym się urodziła. Podobno właśnie wtedy podjęła decyzję o rozwodzie.
W pałacu jest cała rodzina królewska i chmara służby – kamerdyner, pokojówki, kucharze. I ona. Zdradzana przez męża, ignorowana przez resztę brytyjskiego klanu, pozbawiona jakiejkolwiek pomocy. Rozdygotana, nieszczęśliwa. Potwornie samotna.