Miała 32 lata, gdy jej mąż John Fitzgerald Kennedy został prezydentem Stanów Zjednoczonych, a ona pierwszą damą. Pochodziła z zamożnej rodziny, otrzymała staranne wykształcenie, najpierw w elitarnych, prywatnych szkołach, potem na uczelniach w Ameryce i w Paryżu. Pracowała jako dziennikarka, mówiła płynnie po francusku i hiszpańsku, znała łacinę.
Politolodzy uważali, że wywarła duży wpływ na wynik prezydenckich wyborów, biorąc udział w kampanii i ocieplając wizerunek męża. Potem wniosła do Białego Domu życie, urządzała przyjęcia, na które zapraszała nie tylko polityków, ale też artystów i naukowców.
Towarzyszyła mężowi w podróżach, spotykała się z Chruszczowem i papieżem Janem XXIII. Założyła fundację mającą zbierać pieniądze na budowę „John F. Kennedy Center of Performing Arts", i starała się trzymać z dala od polityki.
Jednak film „Jackie" Pabla Larraina to opowieść o zaledwie kilku dniach z jej życia. Tych najtrudniejszych. 22 listopada 1963 roku Jacqueline Kennedy jechała przez Dallas z mężem. Strzały oddane przez zamachowca Lee Harveya Oswalda zmieniły wszystko: bieg historii i jej los. Tamtego dnia, w samochodzie pędzącym na sygnale do szpitala, na kolanach trzymała krwawiącą głowę męża. Chwilę później od lekarza usłyszała, że jej mąż nie żyje.
W pierwszych scenach filmu Jackie Kennedy udziela wywiadu dziennikarzowi. „Powiem panu wiele rzeczy, których nie będzie wolno panu napisać" – mówi. Taki wywiad odbył się naprawdę, przeprowadził go Theodor H. White z „Life Magazine".