Jak ocenia WHO, na tę poważną chorobę płuc w całym świecie choruje ok. 200 milionów osób. W Polsce jest ona na czwartym miejscu pod względem śmiertelności. Wpływa na to m.in. lekceważenie początkowych objawów przez chorych, którzy przewlekły kaszel, odkrztuszanie i chrypkę biorą za skutki np. palenia tytoniu.
Unikać kontaktów
POChP to trwałe ograniczenie przepływu powietrza przez dolne drogi oddechowe, wynikające ze stanu zapalnego w oskrzelach, zmian w miąższu płuc i w naczyniach płucnych. Te z kolei rozwijają się na skutek działania pyłów czy gazów. Sygnałem alarmowym jest zazwyczaj narastająca duszność oraz pogorszenie tolerancji wysiłku.
Wiadomo od lat, że chorzy na ciężką postać POChP czy ciężką astmę, zainfekowani wirusem grypy, często doświadczali też ciężkiego przebiegu zakażenia. – Ironia sytuacji polega na tym, że my od lat powtarzaliśmy, że w okresach jesienno-zimowych, kiedy fale grypy przychodzą do Polski, chorzy na POChP powinni się szczepić przeciw grypie, unikać kontaktów, szczególnie z dziećmi, np. z wnukami. Bo dziecko może nawet nie zauważyć, że chorowało na grypę: wyściska się z babcią czy dziadkiem, a oni w pięć minut złapią infekcję grypową, która może bardzo ciężko u chorego na POChP przebiegać. To samo dotyczy koronawirusa – podkreśla prof. dr hab. n. med. Paweł Śliwiński, kierownik II Kliniki Chorób Płuc w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc.
Chorzy na POChP nie tylko częściej mają ciężki przebieg infekcji spowodowanej koronawirusem, ale częściej też dochodzi u nich do rozwoju ostrej lub zaostrzenia przewlekłej niewydolności oddychania. Od czego jeszcze zależy przebieg zakażenia? – Można założyć, że istotny wpływ będzie mieć wyjściowy stan pacjenta w okresie przed pandemią. Znaczenie dla rokowania mają: stopień zaawansowania choroby podstawowej oraz ewentualne współistnienie innych schorzeń, szczególnie sercowo-naczyniowych, takich jak nadciśnienie tętnicze czy niewydolność serca i metabolicznych, przede wszystkim cukrzycy – mówi prof. Śliwiński.
I dodaje, że wszystko zależy od tego, na jaki stan pacjenta nałoży się zakażenie koronawirusem. POChP ma bowiem w swoim obrazie klinicznym bardzo szerokie spektrum chorych. Są tacy pacjenci, którzy mają obniżoną pojemność płuc na poziomie 10 procent, co zdaniem specjalisty, prawdopodobieństwo konieczności wdrożenia wentylacji znacznie zmniejsza. Ale są też tacy, którzy mają wyjściowo 20 proc. czy 30 proc. objętości płuc i już przed pandemią musieli na stałe oddychać tlenem z powodu niewydolności oddychania. – Jeżeli jakakolwiek infekcja, w tym infekcja koronawirusem, do takiego pacjenta dotrze, to jego los jest bardzo niepewny – podkreśla lekarz.