Zdaniem urzędników, gdyby były dużo niższe za łatwo byłoby dostać pieniądze. W efekcie prawie nikt ich nie widzi. Z 5 tysięcy ubiegających się o wsparcie odrzucono 2 tysiące z powodu błędów.

Przedsiębiorcy już dawno zrozumieli, że środki unijne to szansa na zarobek. A szansa ta oznacza też więcej miejsc pracy. A im ich więcej, tym większe szanse na dobrobyt mieszkańców wsi, a co za tym idzie choćby na lepsze wykształcenie ich dzieci. No i oczywiście na wzrost gospodarczy. Urzędnicy muszą więc wychodzić naprzeciw firmom, a nie traktować je jak drobnych cwaniaków, którzy chcą tylko dorwać się do kasy.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/salik/2010/04/23/warto-pobudzac-przedsiebiorczosc/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b] [/wyimek]

Z moich obserwacji – głównie południowej części województwa lubelskiego, gdzie często przebywam – wynika, że polska wieś cierpi na brak możliwości rozwoju. Całe wsie wyjeżdżają za pracą tymczasową na Zachód. Ci, którzy pozostają na miejscu, to głównie beneficjenci różnego typu unijnych dopłat, którzy, gdy ich zabraknie, zwiększą bezrobocie strukturalne. Prawdziwych rolników jest niewielu. Bo produkcja nie zawsze się im opłaca.

Pobudzanie przedsiębiorczości jest jednym z wyjść z tej sytuacji. Nawet jeśli ostateczne efekty zobaczymy za wiele lat, warto skorzystać z szansy. Kiedy bowiem fundusze na „klasyczne” rolnictwo się skończą, co jest tylko kwestią czasu, pozostanie problem bezrobotnych i wykluczonych milionów Polaków.