Z opublikowanych w piątek danych wynika, że towary konsumpcyjne podrożały w grudniu o 9 proc. rok do roku, po zwyżce o 8,1 proc. rok do roku. To zdaje się potwierdzać, że inflacja w Polsce w dużej mierze napędzana jest przez zjawiska globalne: wzrost cen surowców energetycznych i rolnych, a także zaburzenia w łańcuchach dostaw, które skutkują niedoborem niektórych komponentów i wysokimi cenami frachtu. Niepokoić może jednak to, że w grudniu wyraźnie – do 7,6 proc. rok do roku, z 6,6 proc. w listopadzie – przyspieszył wzrost cen usług, który od kwietnia był dość stabilny, utrzymywał się w przedziale od 6 do 7 proc.
Czytaj więcej
- Żeby stłamsić inflację, stopy procentowe trzeba jeszcze podwyższyć. Podwyższenie stóp spowoduje, że ci, którzy mają kredyty złotówkowe stracą bardziej, niż zyskają na tym, że im podatki obniżymy. Po drugie gospodarka przyhamuje - powiedział w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem Robert Gwiazdowski, adwokat, profesor Uczelni Łazarskiego.
„Szok podażowy (globalny – red.) padł w Polsce na podatny grunt w postaci dynamicznie rosnącego popytu konsumpcyjnego i ciasnego rynku pracy, co ułatwia przenoszenie wyższych kosztów na ceny końcowe. Dodatkowo przy ciasnym rynku pracy rośnie ryzyko rozkręcenia spirali cenowo-płacowej. Naszym zdaniem obecnie mamy do czynienia z jesienno-zimową falą szoków podażowych, po której podobnie jak w 2021 r. nastąpi fala przenoszenia wyższych kosztów przez firmy na ceny detaliczne (to efekty drugiej rundy). Jest to możliwe, bo bariera popytu jest niska” – napisali w komentarzu Rafał Benecki i Adam Antoniak, ekonomiści z ING Banku Śląskiego.
O tym, że w grudniu wskaźnik cen i dóbr konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 8,6 proc. rok do roku, po zwyżce o 7,8 proc. miesiąc wcześniej, GUS informował wstępnie tydzień temu. Była to spora niespodzianka, bo ekonomiści przeciętnie spodziewali się, że inflacja przyspieszyła do 8,3 proc. Tymczasem w ostatnich miesiącach GUS swoje wstępne szacunki często później jeszcze rewidował w górę. Tym razem tak się nie stało. Tym samym potwierdziły się też szacunki, że średnio w 2021 r. inflacja wyniosła 5,1 proc. – najwięcej od 2001 r.
W stosunku do listopada inflację w największym stopniu podbiły ceny żywności, która ma największy udział w wydatkach statystycznego konsumenta i tym samym największą wagę w CPI. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 8,6 proc. rok do roku, po 6,4 proc. w listopadzie. To wynik najwyższy od co najmniej 10 lat. Jeszcze wiosną ub.r. wzrost cen towarów z tej kategorii nie przekraczał 2 proc. rocznie. W ocenie ekonomistów z ING BSK, przyspieszenie wzrostu cen żywności dodało do zwyżki CPI (w ujęciu rok do roku) aż 0,6 pkt proc. Kolejne 0,2 pkt proc. dodało przyspieszenie inflacji bazowej, nie obejmującej cen żywności i energii.