Wprowadzenie tzw. jednolitego podatku oznaczać będzie wzrost obciążeń osób zarabiających powyżej 120 tys. zł rocznie – powiedział w czwartek na antenie radiowej Trójki Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów. Kowalczyk koordynuje prace nad reformą podatkową, scalającą podatek PIT oraz składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne w jedną daninę.
Stratni bogatsi
Jak wyjaśniał minister, po przekroczeniu takich zarobków (ok. 10 tys. zł na miesiąc) w obecnym systemie przestajemy płacić składkę na ZUS od części dochodów. – A to z kolei powoduje, że w tej chwili najbogatsi płacą mniejszy podatek niż ubodzy – mówił Kowalczyk.
Rzeczywiście, przy niskich zarobkach rzędu 2 tys. zł brutto na miesiąc klin podatkowy, czyli łączne obciążanie PIT i składkami na ZUS, wynosi ok. 39 proc. całości kosztów pracy ponoszonych przez pracodawcę. Potem rośnie wraz ze wzrostem dochodów, przekraczając 42 proc. Na poziomie ok. 12 tys. zł następuje jednak odwrócenie trendu i klin zaczyna spadać – przy 30 tys. zł wynagrodzenia ponownie wynosi już 39 proc.
Minister Kowalczyk nie mówi, o ile miałyby wzrosnąć obciążenia tych najlepiej zarabiających, wszystko zależy od tego, jak zostaną ustalone stawki nowej daniny. Ale można łatwo wyliczyć, że jeśli będzie to 45 proc. kosztów pracy, to przy miesięcznych zarobkach 15 tys. zł brutto płaca netto będzie o 620 zł niższa, jeśli zaś np. 50 proc., to o ok. 1500 zł.
Limit jednak zostanie
Konstrukcja nowej daniny – jak podkreślał też w czwartek Paweł Wojciechowski, szef zespołu zajmującego się tą tematyką i główny ekonomista ZUS – nie oznacza, że wynagrodzenia osób lepiej zarabiających zostaną obłożone wyższą składką na ubezpieczenie emerytalno-rentowe, co byłoby kłopotem dla ZUS w przyszłości (bo trzeba by takim osobom wypłacać bardzo wysoką emeryturę). Ograniczenie, zgodnie z którym składki płaci się tylko do wysokości 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w skali roku, ma pozostać, zwiększy się zaś część podatkowa.