Carlos Tavares: Ratuję firmę Renault przy wsparciu związków

Cięcie kosztów jest niezbędne, ale nie przyniesie żadnych korzyści, jeśli nie będziemy mieli jednocześnie planów rozwoju na przyszłość i wizji, gdzie chcemy być za 5-10 lat - mówi prezes Renault w rozmowie z Danutą Walewską

Publikacja: 30.10.2012 05:00

prezes Renaulta,Carlos Tavares

prezes Renaulta,Carlos Tavares

Foto: materiały prasowe

"Rz": Czy pana zdaniem Europa zdoła kiedykolwiek wyjść z gigantycznej zapaści na rynku motoryzacyjnym?

Carlos Tavares

: Chciałbym, żeby na to pytanie odpowiedzieli politycy. Na podstawie badań rynkowych widać, że rynek europejski nie powróci do poziomu z lat 2006 - 2007 przynajmniej do roku 2018. Jeśli więc pojawi się ożywienie, to będzie bardzo powolne. Europa najtrudniejszy czas ma jeszcze przed sobą. Jeszcze w styczniu prognozowano, że rynek skurczy się o 3 proc. W połowie roku wiadomo było, że będzie to minus 8 proc. We Francji sądziliśmy, że będzie to minus 6 proc., a spadek jest dwucyfrowy. Odbudowa zaś zacznie się, dopiero gdy rynek sięgnie dna, a do tego jeszcze nie doszło. Pozostaje nadzieja, że nastąpi to wkrótce. W tej chwili najważniejsze, by konsumenci odzyskali zaufanie. Tak jak w Stanach Zjednoczonych w latach2008-2009. Jak długo więc Europejczycy nie będą pewni swojej przyszłości, przeważy naturalna ludzka reakcja: raczej oszczędzę pieniądze, niż je wydam.

Mówi pan: to problem dla polityków. Co mogą zrobić politycy?

Jeśli cały czas mówią ocięciu kosztów, oszczędzaniu, nieustannie są w defensywie, grożą recesją, nie ma co się dziwić, że konsumenci nie ufają gospodarce. W polityce tak jak w firmie: trzeba mieć wizję i wiarę oraz atrakcyjne plany na przyszłość. W Renault wiemy, że cięcie kosztów jest niezbędne, ale nie przyniesie żadnych korzyści, jeśli nie będziemy mieli planów rozwoju na przyszłość i wizji, gdzie chcemy być za 5-10 lat. To samo dotyczy polityki.

Akurat francuski rząd stara się pomóc motoryzacji. Można dyskutować, czy są to środki właściwe, bo minister odrodzenia przemysłowego mówi: kupuj francuskie, wyrzućmy z Francji Kię i Hyundaia. Czy taka akcja jest dla pana wsparciem?

Nie ma idealnego rozwiązania. I każda firma, także nasza, musi wiele poprawić u siebie. Konkurujemy na całym świecie, na Francję przypada jedna czwarta sprzedaży. Nie chciałbym się znaleźć w sytuacji, kiedy we Francji jestem pod państwowym parasolem, a poza granicami trwa zażarta walka. To prawda, tracimy udział w rynku, ale nie  z powodu koreańskich konkurentów, tylko dlatego, że sami popełnialiśmy błędy.

Komisja Europejska odrzuciła francuski wniosek o kontrolę importu koreańskich aut. Był pan tym zaskoczony?

Wcale.

Nie brakuje ekonomistów, którzy uważają, że UE powinna tak ratować przemysł samochodowy jak kiedyś hutnictwo. To właściwa droga?

Przede wszystkim musimy się dobrze przyjrzeć, czy rzeczywiście istnieje problem zbyt dużych mocy produkcyjnych. Jeśli tak, to nie zamiecie się tego pod dywan, bo 80 procent aut, jakie produkujemy w Europie, także w Europie sprzedajemy. Trzeba więc poważnie się zastanowić, czy jesteśmy konkurencyjni wobec innych europejskich producentów. Dlatego kiedy rozmawiam ze związkami zawodowymi, nie mówię im, że muszą ścigać się z pracownikami z Chin i Indii, ale z Hiszpanami i Brytyjczykami, którzy mają styl życia podobny do waszego, a koszty pracy różnią się od siebie niewiele. I dlatego wymóg, żebyście z nimi konkurowali, jest jak najbardziej na miejscu. Na razie spotkałem się ze strony związkowców z chłodną uprzejmością, co jest już zachęcające. Nie chcę słuchać o nieuczciwym konkurowaniu, zaniżonych kosztach pracy, dumpingu.

Jak długo zamierza pan czekać na odpowiedź?

Sądzę, że w listopadzie się dowiem, jaki obiad możemy ugotować, mając do wyboru proponowane przez związkowców składniki i czy gwarantują one, że dogonimy we Francji Hiszpanów i przynajmniej w 80 proc. zamkniemy przepaść dzielącą nas od Brytyjczyków.

Pana szef Carlos Ghosn napisał w Le Figaro, że w Europie powinny być zamknięte fabryki, a może się okazać, że zginie marka taka jak Renault. Czy nie przeraża pana takie zagrożenie?

Zamykanie fabryk byłoby najbardziej dramatycznym rozwojem sytuacji. To ostateczność. I zrobimy wszystko, by temu zapobiec. Musimy jednak się zastanowić, jak dobrzy jesteśmy w tym, co robimy, i czy jesteśmy wstanie wyjść z dzisiejszej fatalnej sytuacji. Rozumiem, że Carlosowi Ghosnowi chodziło o podkreślenie, w jak trudnym momencie jesteśmy jako firma, że musimy przynosić zyski w granicach rozsądku, dług nie może rosnąć, będzie nas stać na nowe projekty i nowe modele.

Łatwo wykazać zysk, jeśli wstrzyma się inwestycje. Tyle że wtedy firma przetrwa trzy dopięciu lat. W tym roku Renault, mimo tak głębokiego kryzysu, zainwestuje więcej niż w2011 r. i uważam, że dodatni wynik nadal jest realny. Jak długo jednak będzie to jeszcze możliwe? Nie wiem. To wyzwanie, na które Carlos chciał zwrócić uwagę.

Jest jeszcze jeden słaby punkt rynku motoryzacyjnego: dilerzy. Wielu z nich jest w dramatycznej sytuacji finansowej. Czy jest pan im wstanie pomóc?

Sytuacja dilerów różni się w zależności od kraju. Wiem, że niektórzy nasi polscy dilerzy nadal zarabiają, a inni mają straty. Spotykamy się z dilerami, dzielimy się posiadanymi informacjami, proponujemy skorzystanie z pomocy specjalistów, którzy potrafią pomóc w naprawie ich działalności. Ale i oni muszą mieć świadomość, że obecne kłopoty szybko nie miną. Prawda jest taka: jeśli rynek jest mniejszy, a my nie stworzymy wartości dodanej, nie będzie się czym dzielić. Muszę więc być realistą i szokować, mówiąc, że nic pozytywnego nie wydarzy się doroku2018.

W Polsce musimy dodatkowo pomóc w przekonaniu klientów, że nasze auta są nie tylko tak samo dobre jak niemieckie, ale nawet od nich lepsze. W Niemczech już się to nam udało.

CV

Carlos Tavares

pochodzi z Lizbony. Ukończył Ecole Centrale in Paris. W Renault przeszedł niemal przez wszystkie szczeble kariery: dołączył do firmy w 1981 r. jako kierowca testowy, od 2009 r. odpowiadał za operacje połączonych firm Nissan-Renault na rynku amerykańskim. Funkcję prezesa koncernu sprawuje od lipca ubiegłego roku. Jest wielkim fanem sportów motorowych.

Biznes
Firmy chcą inwestować w nowe technologie
Biznes
Jest nowa szefowa Polskiej Agencji Kosmicznej
Biznes
Blackout w Hiszpanii i Portugalii. Ekonomiści popierają podatek katastralny
Biznes
Świat zbroi się przerażająco szybko. Największe wydatki od zimnej wojny
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
Odkurzacz albo setki złotych premii. Promocje w banku Citi Handlowy