Co zrobi Europa, by się obronić? Spotkanie w Paryżu musi się skończyć konkretem

Dziś w Paryżu spotkają się liderzy polityczni m.in. Polski, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Brak konkretnej deklaracji o zwiększeniu wydatków na obronność będzie porażką. Na stole są m.in. poluzowanie unijnych zasad fiskalnych i utworzenie specjalnego banku.

Publikacja: 17.02.2025 04:30

W Paryżu spotkają się liderzy polityczni m.in. Polski, Wielkiej Brytanii i Niemiec

W Paryżu spotkają się liderzy polityczni m.in. Polski, Wielkiej Brytanii i Niemiec

Foto: AFP

Coś się musi zmienić. I spotkanie w Paryżu musi się skończyć konkretem – mówi jeden z polskich rozmówców „Rzeczpospolitej”, który w miniony weekend brał udział w monachijskiej konferencji bezpieczeństwa.

To efekt radykalnych deklaracji przedstawicieli administracji USA. Najpewniej poniedziałkowe spotkanie odbędzie się w formule E5, czyli pięciu europejskich krajów: Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch. Wczoraj po południu do Paryża próbowali się jeszcze „wprosić” przedstawiciele państw nordyckich i bałtyckich, ale nie było pewnych informacji, czy im się to uda. Jeśli faktycznie odbędzie się ono w formule E5, będzie można uznać, że ten format w najbliższych latach będzie coraz bardziej istotny.

Foto: Tomasz Sitarski

Czego można się spodziewać? Jeśli chodzi o konkrety, to może to być np. twarda deklaracja dotycząca tego, że wydatki na obronność nie będą przez Komisję Europejską wliczane do limitu długu, powyżej którego uruchamiana jest procedura nadmiernego deficytu (wspominała już o tym przewodnicząca KE Ursula von der Leyen) albo deklaracja o utworzeniu specjalnego banku na wzór Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Tak zwany Rearmament Bank, o którym niedawno mówił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, miałby finansować inwestycje w obronność. – Europa musi wreszcie powiedzieć, co zrobi sama dla siebie w obszarze bezpieczeństwa – mówi nasz rozmówca.

3 proc. PKB na obronność

O problemie wiadomo od lat, ale w ubiegłym tygodniu liczba deklaracji ważnych polityków o tym, że to się musi zmienić, doszła do punktu krytycznego. – Europejscy sojusznicy powinni wydawać więcej – mówił w Warszawie amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth po piątkowym spotkaniu z wicepremierem i ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

To przesłanie przedstawiciele amerykańskiej administracji powtarzają jak mantrę. Już wcześniej prezydent Donald Trump mówił o tym, że sojusznicy powinni wydawać aż 5 proc. swojego PKB na obronność i był to także jeden z istotnych tematów monachijskiej konferencji bezpieczeństwa. Przypomnijmy, że po szczycie NATO w Walii w 2014 r. sojusznicy przyjęli wytyczne, że w ciągu dekady wszystkie państwa będą wydawać co najmniej 2 proc. swojego PKB na obronność. Według szacunków NATO w 2024 r. ten cel osiągnęły 23 z 32 krajów członkowskich.

Czytaj więcej

Gapowicze w NATO. Które kraje nie wydają wymaganych 2 proc. na obronność?

To się wkrótce zmieni. Jaki będzie ten nowy limit wydatków? – To będzie znacznie więcej niż 2 proc. PKB. Chodzi nie tylko o nową liczbę, ale też wiarygodną drogę do jej osiągnięcia. To musi być zrobione szybko, ale też jest kwestia zdolności do absorpcji tych środków. To pewnie będzie 0,2 proc. czy 0,3 proc. PKB więcej rocznie – mówił w sobotę w Monachium Mark Rutte, sekretarz generalny sojuszu północnoatlantyckiego. O tym, że 2 proc. to za mało, mówiła m.in. premier Dani Mette Frederiksen. W stolicy Bawarii wyraźnie było czuć, że do zwiększenia wydatków i zmiany swojej polityki zadłużania przymierzają się także Niemcy, ale to zostanie skonkretyzowane po wyborach, które odbędą się w najbliższą niedzielę.

23 kraje NATO

wydały w 2024 r. co najmniej 2 proc. PKB na obronność. Sojusz liczy 32 członków.

– Dyskusja o docelowym poziomie wydatków na obronność jest mało oparta w realiach, bo punktem odniesienia jest planowanie potencjału tzw. NATO Defence Planning Process (NDPP). A to jest dokument tajny, który opiera się na planach obrony i odstraszania oraz roli poszczególnych państw. W NATO jest wiedza, co trzeba rozwinąć i rozbudować, a budżet na obronność jest tego pochodną. Ale to nie jest wiedza publicznie dostępna – tłumaczy dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Myślę, że na czerwcowym szczycie w Hadze może pojawić się zobowiązanie do podniesienia wydatków na wzór tego z Walii i to będzie w okolicach 3 proc. PKB. Będzie to próba szukania równowagi między sytuacją bezpieczeństwa, koniecznością utrzymania zaangażowania USA w NATO a realiami politycznymi w poszczególnych krajach – dodaje ekspert.

Jak wydać tak duży budżet?

Nawet jeśli faktycznie uda się uzgodnić taki konsensus i europejscy sojusznicy jeszcze przyspieszą tempo zwiększania wydatków na obronność, to warto pamiętać, że zwiększenie średnich europejskich wydatków na obronność z 2 proc. do 3 proc. PKB oznacza dodatkowo ok. 200 mld euro rocznie. – W Polsce zwiększenie ich o 1 proc. PKB oznacza szacunkowo 8,5 mld dol. więcej na zbrojenia. W przypadku Niemiec to już prawie 46 mld więcej. W przypadku Francuzów i Brytyjczyków powyżej 30 mld. Zwiększenie wydatków o 1 proc. przez państwa europejskie to są gigantyczne pieniądze – mówił na łamach „Rzeczpospolitej” Dariusz Łukowski, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – I warto zadać pytanie, czy europejski przemysł zbrojeniowy jest w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie wygenerowane przez tak duży wzrost nakładów. Już jest z tym problem – wyjaśniał prezydencki minister.

Czytaj więcej

Czy Polska będzie uczestniczyła w rozmowach o pokoju w Ukrainie? Nowy szef BBN odpowiada

W przypadku szybkiego zwiększania budżetu na obronność zazwyczaj duża część tej kwoty jest przeznaczana na zakup sprzętu. To dobrze widać na przykładzie Polski, gdzie po szybkim podwyższeniu budżetu w latach 2022–2024 w ubiegłym roku ponad 40 proc. naszego budżetu zostało przeznaczonych na nowy sprzęt.

Problem w tym, że jeśli nawet do europejskiego przemysłu zbrojeniowego miałoby nagle trafić co roku dodatkowych kilkadziesiąt miliardów euro, to nie ma on takich zdolności, by te środki faktycznie zagospodarować. Podobnie jest zresztą w przemyśle amerykańskim. Prosty przykład: Polska zamówiła w ubiegłym roku 96 śmigłowców AH-64 E Apache za ok. 10 mld dol. Zdolności produkcyjne Boeinga to ok. 80 sztuk rocznie. To oznacza, że realizacja tylko naszego zamówienia zajmie gigantowi z Seattle dobrze ponad rok. A do tego trzeba doliczyć inne kontrakty, które są w toku. Jeszcze niedawno było tak, że od złożenia zamówienia na dostawę pierwszych maszyn trzeba było czekać ok. czterech lat. Już dziś ten okres może być dłuższy, a nagłe zwiększenie popytu tylko wydłuży czas oczekiwania. Podobne problemy są przy produkcji systemów przeciwlotniczych Patriot, czołgów Leopard czy samolotów F–35 – zdolności produkcyjne są dziś często wykorzystywane praktycznie w 100 proc., a ich powiększenie wymaga czasu i inwestycji.

Czytaj więcej

Radosław Sikorski odpowiada na propozycję Wołodymyra Zełenskiego. "To się nie wydarzy"

Dlatego biorąc pod uwagę z jednej strony nastroje polityczne i sytuację fiskalną poszczególnych krajów członkowskich, z drugiej ograniczone możliwości produkcyjne przemysłu, można zakładać, że dochodzenie do 3 proc. PKB zajmie sojusznikom co najmniej pięć lat. Oczywiście sytuacja diametralnie się zmieni, gdy Rosja faktycznie zaatakuje kolejny kraj – po inwazji Rosji na Ukrainę okazało się, że szybkie zwiększanie wydatków jest jednak możliwe, jeśli tylko jest odpowiednia wola polityczna. Takie drastyczne przyspieszenie mogłoby też wywołać rozpoczęcie wycofywania wojsk amerykańskich z Europy, o czym coraz głośniej mówią przedstawiciele administracji prezydenta Donalda Trumpa.

Coś się musi zmienić. I spotkanie w Paryżu musi się skończyć konkretem – mówi jeden z polskich rozmówców „Rzeczpospolitej”, który w miniony weekend brał udział w monachijskiej konferencji bezpieczeństwa.

To efekt radykalnych deklaracji przedstawicieli administracji USA. Najpewniej poniedziałkowe spotkanie odbędzie się w formule E5, czyli pięciu europejskich krajów: Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch. Wczoraj po południu do Paryża próbowali się jeszcze „wprosić” przedstawiciele państw nordyckich i bałtyckich, ale nie było pewnych informacji, czy im się to uda. Jeśli faktycznie odbędzie się ono w formule E5, będzie można uznać, że ten format w najbliższych latach będzie coraz bardziej istotny.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
W Paryżu o Donaldzie Trumpie i Ukrainie. Dokąd zmierzamy?
Polityka
J.D. Vance ogłosi w Monachium wycofanie wojsk USA z Europy? „Prawdopodobne”
Biznes
Europejski projekt zbrojeniowy, który może być przełomem
Biznes
Wojna handlowa USA–UE? Donald Trump zapowiada nowe cła
Biznes
Poznaliśmy młodych laureatów rywalizacji łączącej naukę i biznes