Coś się musi zmienić. I spotkanie w Paryżu musi się skończyć konkretem – mówi jeden z polskich rozmówców „Rzeczpospolitej”, który w miniony weekend brał udział w monachijskiej konferencji bezpieczeństwa.
To efekt radykalnych deklaracji przedstawicieli administracji USA. Najpewniej poniedziałkowe spotkanie odbędzie się w formule E5, czyli pięciu europejskich krajów: Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch. Wczoraj po południu do Paryża próbowali się jeszcze „wprosić” przedstawiciele państw nordyckich i bałtyckich, ale nie było pewnych informacji, czy im się to uda. Jeśli faktycznie odbędzie się ono w formule E5, będzie można uznać, że ten format w najbliższych latach będzie coraz bardziej istotny.
Czego można się spodziewać? Jeśli chodzi o konkrety, to może to być np. twarda deklaracja dotycząca tego, że wydatki na obronność nie będą przez Komisję Europejską wliczane do limitu długu, powyżej którego uruchamiana jest procedura nadmiernego deficytu (wspominała już o tym przewodnicząca KE Ursula von der Leyen) albo deklaracja o utworzeniu specjalnego banku na wzór Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Tak zwany Rearmament Bank, o którym niedawno mówił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, miałby finansować inwestycje w obronność. – Europa musi wreszcie powiedzieć, co zrobi sama dla siebie w obszarze bezpieczeństwa – mówi nasz rozmówca.
3 proc. PKB na obronność
O problemie wiadomo od lat, ale w ubiegłym tygodniu liczba deklaracji ważnych polityków o tym, że to się musi zmienić, doszła do punktu krytycznego. – Europejscy sojusznicy powinni wydawać więcej – mówił w Warszawie amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth po piątkowym spotkaniu z wicepremierem i ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.