Zmiana lidera w NATO. Jak skoczyły wydatki wojskowe sojuszu

We wtorek sekretarzem sojuszu zostanie Mark Rutte. Po dziesięciu latach na tym stanowisku odchodzi Jens Stoltenberg. Przez ten czas w NATO doszło do dużej zmiany, a wydatki na obronność radykalnie wzrosły. W Polsce nominalnie aż pięciokrotnie.

Publikacja: 30.09.2024 05:31

Mark Rutte (z lewej) zastąpi na stanowisku sekretarza NATO Jensa Stoltenberga

Mark Rutte (z lewej) zastąpi na stanowisku sekretarza NATO Jensa Stoltenberga

Foto: Bloomberg

32 mld zł. Tyle wynosił Polski budżet na obronność, gdy w 2014 r. Norweg Jens Stoltenberg obejmował stanowisko sekretarza generalnego sojuszu północnoatlantyckiego. W 2024 r. Polska ma wydać prawie 160 mld zł, czyli nominalnie aż pięć razy więcej. Z mniej niż 2 proc. PKB doszliśmy do ponad 4 proc. PKB. I choć tego planu najpewniej nie uda się w całości zrealizować, to wzrost polskiego budżetu na obronność dobrze ilustruje przemianę, jaką pod wodzą Stoltenberga przeszedł sojusz.

Tomasz Sitarski

Walia jako początek

Były premier Norwegii objął stanowisko w Kwaterze Głównej w Brukseli tuż przed nielegalną aneksją Krymu przez Rosję. Pierwszym ważnym szczytem liderów państw NATO, któremu przewodził, był ten w Walii w 2014 r. Wówczas sojusz liczył 28 państw członkowskich i tylko trzy z nich na obronność wydawały co najmniej 2 proc. swojego PKB. Były to Grecja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. W sumie europejscy sojusznicy wydawali wtedy na obronność zaledwie 1,47 proc. PKB, co stanowiło 235 mld dol.

Tamto spotkanie można traktować jako początek rewolucji w sojuszu – wówczas podjęto polityczne zobowiązanie, że w ciągu dziesięciu lat wszyscy sojusznicy będą wydawać co najmniej 2 proc. PKB na obronność. – To był szczyt historyczny w kontekście konfrontacji z Rosją. Wtedy NATO się zorientowało, że zaczyna się nowa era, którą dziś można nazwać nową zimną wojną. Sojusz rozpoczął przechodzenie z koncentracji na misjach ekspedycyjnych (m.in. w Afganistanie) do powrotu do korzeni – znów zaczął się skupiać na obronie swojego terytorium, obronie kolektywnej - mówi „Rzeczpospolitej” gen. Stanisław Koziej, który jako szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego brał udział w szczycie w Walii.

Czytaj więcej

Modernizacja armii (nie) pomoże polskiej gospodarce

Wówczas zaznaczono także, że istotny jest sposób, w jaki są wydawane te pieniądze. „Sojusznicy, którzy realizują obecnie wytyczne NATO, aby przeznaczać minimum 2 proc. PKB obronność, będą dążyć do utrzymania tego poziomu. I podobnie, sojusznicy przeznaczający ponad 20 proc. swojego budżetu obronnego na zasadnicze uzbrojenie, w tym na powiązane z nim badania i rozwój, również będą dążyć do utrzymania tego poziomu” można przeczytać w deklaracji końcowej po tamtym wydarzeniu. Co istotne, oprócz wzrostu wydatków, doszło wówczas także do politycznej zgody na utworzenie sił szybkiego reagowania NATO, czyli wojsk wysokiej gotowości, które miały być gotowe do działania w zaledwie kilka dni.

Inwazja na Ukrainę była prawdziwym przełomem

Dwa lata później, w 2016 r. kolejny szczyt NATO odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wówczas postanowiono o utworzeniu liczących ok. tysiąca żołnierzy batalionowych grup bojowych w Polsce oraz w każdym z trzech państw bałtyckich. Jednak wzrost wydatków na obronność szedł bardzo opornie. Jeszcze w 2019 r. wydatki europejskich sojuszników na obronność wynosiły zaledwie 1,56 proc. PKB. Dowodem na brak postępu były choćby ostre słowa, jakie prezydent Donald Trump kierował pod adresem europejskich sojuszników, głównie Niemiec, twierdząc, że nie może być tak, że to USA ponoszą główny ciężar finansowy obrony Europy. O to, by te wydatki zwiększać, Stoltenberg apelował wielokrotnie.

Czytaj więcej

Plany kontra rzeczywistość. Dlaczego wydatki na zbrojenia mogą być mniejsze niż chce rząd

Prawdziwym przełomem w tej kwestii była pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. W 2023 r. wydatki sojuszników ze Starego Kontynentu wyniosły już 1,85 proc. PKB. Estymacje sojuszu mówią, że w 2024 r. będą to już 2 proc. PKB i to kryterium będzie spełniać co najmniej 23 z 32 państw członkowskich. Wśród prymusów na pewno będzie Polska, której wydatki powinny się zbliżyć do 4 proc. PKB i co istotne ich duża część – ok. 50 proc. – to będą wydatki majątkowe, czyli inwestycje w nowy sprzęt, jednostki czy innego rodzaju infrastrukturę. Nie zmienia to faktu, że i tak zdecydowana większość – ponad 60 proc. wydatków NATO na obronność – przypada na Stany Zjednoczone, które w 2024 r. mają przeznaczyć na ten cel ponad 950 mld dol. Warto pamiętać, że jeśli chodzi o faktyczne zdolności militarne, to ta przewaga USA jest jeszcze większa. Co nie zmienia faktu, że wschodnia flanka sojuszu się powoli wzmacnia.

NATO-wska zmiana warty

Co było największym osiągnięciem Stoltenberga jako sekretarza NATO? – Adaptacja NATO w stronę obrony i odstraszania przy jednoczesnym utrzymaniu spójności politycznej sojuszu. Na początku to było trudne, ale sekretarz doprowadził do przyjęcia nowej koncepcji strategicznej w 2022 r. i cały czasy wywierał presję na zwiększanie wydatków. Co istotne, przeprowadził sojusz bez większych strat przez burzliwy czas prezydentury Donalda Trumpa. To był widoczny i aktywny sekretarz, naprawdę bardzo sprawczy, mimo że formalnie jego funkcja jest mocno ograniczona. Dobrze spożytkował swoje doświadczenie polityczne – ocenia dr Wojciech Lorenz, ekspert bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Na pewno istotne było też przełamanie oporu Turcji i Węgier w sprawie przyjęcia najmłodszych członków sojuszu, czyli Finlandii i Szwecji.

Czytaj więcej

Polska zbrojeniówka rośnie jak na drożdżach. Zaniżona pozycja PGZ w rankingu

Po Norwegu pałeczkę przejmie Holender Mark Rutte, który był m.in. premierem Niderlandów. – To też doświadczony polityk, który wie, jak się poruszać w takiej organizacji, ma kontakty. Ale wyzwania są gigantyczne, ponieważ armie państw europejskich potrzebują budowy potencjału obronnego, Europa musi się dalej przygotowywać na wypadek tego, że USA się bardziej zaangażują na Pacyfiku. A determinacja Europy Zachodniej do tworzenia zdolności obronnych jest ograniczona. Problemem może być to, że to polityk z Niderlandów, czyli państwa raczej stawiającego na zrównoważony budżet, a nie duże wydatki. Nawet jeśli są potrzebne – komentuje Wojciech Lorenz. Trzeba pamiętać, że mimo ogólnego wzrostu wydatków i przestawienia wajchy w sojuszu, wciąż są kraje członkowskie, jak np. Hiszpania czy Kanada, które celu 2 proc. PKB na obronność w dającej się przewidzieć przyszłości nie osiągną.

32 mld zł. Tyle wynosił Polski budżet na obronność, gdy w 2014 r. Norweg Jens Stoltenberg obejmował stanowisko sekretarza generalnego sojuszu północnoatlantyckiego. W 2024 r. Polska ma wydać prawie 160 mld zł, czyli nominalnie aż pięć razy więcej. Z mniej niż 2 proc. PKB doszliśmy do ponad 4 proc. PKB. I choć tego planu najpewniej nie uda się w całości zrealizować, to wzrost polskiego budżetu na obronność dobrze ilustruje przemianę, jaką pod wodzą Stoltenberga przeszedł sojusz.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Biznes
Mark Zuckerberg po raz pierwszy znalazł się w ekskluzywnym klubie
Biznes
Kampania wyborcza Donalda Trumpa daje pracę w Turcji i Chinach
Biznes
Elon Musk zaniepokojony, jedzie do Niemiec. Jego pracownicy masowo chorują