Andrzej Halesiak: Czy z chaosu Donalda Trumpa wyłoni się nowy porządek?

Ponad 30 lat temu doskonale wpisaliśmy się w globalny system ustanowiony przez USA, co zapewniło nam cywilizacyjny skok, ale i rozleniwiło. Teraz czas przebudzić się ze snu. To może mieć dla nas… bardzo pozytywne konsekwencje.

Publikacja: 25.03.2025 05:10

Prezydent USA Donald Trump

Prezydent USA Donald Trump

Foto: AFP

Minęły zaledwie dwa miesiące od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa, a wydarzyło się tak wiele, że można by tym obdzielić kilka lat urzędowania. Uwagę przykuwają poszczególne działania (cła, negocjacje w sprawie Ukrainy, Grenlandia itd.), ale warto też spojrzeć na to, co się dzieje z szerszej perspektywy. To ona pozwala dostrzec pełnię znaczenia tego, z czym mamy do czynienia.

Burzony jest system, który przez minione 30 lat zapewniał USA unikalną pozycję w świecie i gospodarczy sukces. Wkraczamy w chaos. Główne pytane brzmi: jak długo on potrwa i jaki będzie kształt nowego porządku.

Globalny system stworzony po upadku ZSRR

By zrozumieć to, co się obecnie dzieje, trzeba cofnąć się do rozpadu ZSRR – globalny system, w którym do niedawna funkcjonowaliśmy, został ukształtowany właśnie wówczas. USA przyjęły na siebie rolę globalnego policjanta, zapewniając bezpieczeństwo żeglugi, a tym samym stabilność handlu. Towarzyszyła temu liberalizacja przepływów kapitałowych i towarowych, a z czasem – dzięki nowoczesnym rozwiązaniom telekomunikacyjnym – także usług. Tak zdefiniowany system znacznie przyspieszył proces fragmentacji łańcuchów wartości, która pozwoliła wielu amerykańskim firmom na skupienie się tych jego elementach, które zapewniają największą wartość i finansową korzyść – tzw. funkcje przypisywane centrali, tj. badania i rozwój, zarządzanie markami czy koordynacja globalnych łańcuchów dostaw.

Zapewniło to USA olbrzymie korzyści, gdyż to właśnie amerykański biznes był najlepiej spozycjonowany do tego, by stać się głównym beneficjentem globalizacji. Wykreowane warunki okazały się doskonałe dla budowania przewag w dwóch kluczowych obszarach: technologii i talentów. USA utrzymały technologiczne przywództwo (czego np. nie można powiedzieć o UE czy Japonii), a stojące na czele czwartej rewolucji przemysłowej amerykańskie firmy były w stanie uzyskać ponadprzeciętne zyski (renty), wykorzystane następnie do stworzenia przewagi technologicznej w kolejnych, przyszłościowych obszarach, takich jak sztuczna inteligencja (AI) czy komputery kwantowe.

USA osiągnęły też niebagatelny sukces w „wojnie o talenty” – realizacja unikalnych w świecie projektów, mechanizmy zapewniające sowite korzyści materialne w przypadku sukcesu, w połączeniu z przyjazną polityką migracyjną kolejnych ekip przyciągały do USA najlepszych naukowców.

Liczne kraje uzależniły się wręcz od amerykańskich technologii, aktywów finansowych, dostaw broni i surowców, co prowadziło do utraty suwerenności w wielu strategicznych obszarach

Jak USA w nowoczesny sposób „podbiły” świat?

Końcowy efekt: USA odstawiły inne kraje rozwinięte pod względem poziomu dochodów na mieszkańca, a po globalnym kryzysie finansowym stały się głównym globalnym dostawcą dwóch kluczowych aktywów: tych o najmniejszym ryzyku (obligacje rządu USA) i tych i najwyższych stopach zwrotu (amerykańskie akcje). Nie ma się więc co dziwić, że i kapitał napływał do USA szerokimi strumieniami.

Co więcej, liczne kraje uzależniły się wręcz od amerykańskich technologii, aktywów finansowych, dostaw broni i surowców, co prowadziło do utraty suwerenności w wielu strategicznych obszarach. Stany Zjednoczone w nowoczesny sposób „podbijały” świat. Robiły to tak, że wiele „podbitych” krajów czuło się tym faktem wręcz zaszczyconych, do tego stopnia, że wyłączało własne strategiczne myślenie o przyszłości.

Chiny to pierwszy przypadek, gdy relatywnie ubogi kraj (PKB per capita z uwzględnieniem siły nabywczej to zaledwie 30 proc. amerykańskiego) jest równocześnie jednym z globalnych liderów technologii

Efekty uboczne – rosnąca pozycja Chin

Oprócz pożądanych pojawiły się jednak trzy znacznie mniej pożądane z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych efekty. Po pierwsze, stworzony przez USA system umożliwił dynamiczny rozwój krajów rozwijających się – w tym głównie Chin – umiejących wpisać się w proces fragmentacji łańcuchów produkcji.

Chiny dokonały czegoś, co do niedawna wydawało się niemożliwe. Choć startowały z pozycji dostawcy taniej pracy, postawiły sobie za cel znaczne skrócenie tradycyjnej ścieżki. Chiny to pierwszy przypadek, gdy relatywnie ubogi kraj (PKB per capita z uwzględnieniem siły nabywczej to zaledwie 30 proc. amerykańskiego) jest równocześnie jednym z globalnych liderów technologii. Co gorsza – z punktu widzenia USA – nastąpiło to w momencie, gdy na horyzoncie pojawia się rewolucja związana z AI oraz komputerami kwantowymi. Rewolucja, która w krótkim czasie może zmienić globalny układ sił, także w sensie dosłownym.

Zyski Rosji

Drugi efekt uboczny związany był z tym, że stworzony przez USA system generował szybki wzrost w krajach rozwijających, a więc o niskiej efektywności energetycznej. Przełożyło się to na wysoki popyt na ropę i gaz, i krociowe zyski ich producentów. To właśnie pieniądze ze sprzedaży tych surowców pozwoliły Rosji na odbudowę potencjału militarnego i powrót do imperialistycznych narracji.

Donald Trump, wyniesiony do władzy przez społeczność niezadowolonych, podważa dziś globalny system stworzony przez same Stany Zjednoczone. System, który przez dziesięciolecia budował technologiczną, ekonomiczną i militarną potęgę tego kraju

Mniej miejsc pracy w Pasie Rdzy, więcej w Krzemowej Dolinie

Trzeci efekt ma charakter wewnętrzny. Związany jest z podziałem korzyści wynikających z systemu stworzonego przez USA. Otóż zdecydowanym wygranym okazały się amerykańskie korporacje i tzw. 1 proc. najbogatszych będących w ich posiadaniu. W znacznie mniejszym stopniu odczuły korzyści amerykańskie gospodarstwa domowe i budżet. Zmiany technologiczne (usprawnianie procesów) w połączeniu z migracją części produkcji za granicę doprowadziły do spadku udziału miejsc pracy w przemyśle, postrzeganych tradycyjnie za dobre i stabilne.

W ujęciu ilościowym te utracone miejsca zostały z nadwyżką skompensowane przez nowe, powstające w nowoczesnych i tradycyjnych usługach. Tyle tylko, że nowe miejsca pracy powstawały z reguły gdzie indziej, np. w Kalifornii, a nie w tzw. Pasie Rdzy. A poza tym narastały różnice pomiędzy wynagrodzeniem za prostą pracę a wynagrodzeniem specjalistów i menedżerów związanych z tzw. nową gospodarką.

Z kolei ze względu na powszechnie stosowane przez amerykańskie korporacje optymalizacje podatkowe (w tym w oparciu o tzw. raje podatkowe) gospodarczy sukces w znacznie mniejszym stopniu niż powinien zasilał państwową kasę, stąd narastanie długu publicznego.

Co z amerykańską potęgą?

Donald Trump, wyniesiony do władzy przez społeczność niezadowolonych – tych, którzy postrzegają się za przegranych, bo nie są w stanie nadążyć za wzorcami konsumpcji najbogatszych – podważa dziś globalny system stworzony przez same Stany Zjednoczone. System, który przez dziesięciolecia budował technologiczną, ekonomiczną i militarną potęgę tego kraju. Wiele wskazuje na to, że obecna administracja swoimi działaniami może – średnio- i długoterminowo – osłabić kluczowe elementy amerykańskiej gospodarki.

Brak zaufania będzie skutkować zmniejszeniem liczby użytkowników amerykańskich serwisów cyfrowych oraz spadkiem różnego rodzaju zamówień, w tym militarnych

Przede wszystkim USA tracą wiarygodność, jeden z kluczowych fundamentów ich dotychczasowej pozycji w świecie. Oczywiście kraj ten nadal pozostaje mocarstwem i większość państw chce (lub będzie musiała) z nim współpracować. Równocześnie jednak uświadamiają one dziś sobie ryzyko nadmiernego uzależnienia: technologicznego, surowcowego, obronnego itd. W związku z tym zaczynają podejmować kroki w celu zmniejszenia zależności.

Konsekwencje braku zaufania do Ameryki Trumpa

Brak zaufania będzie skutkować zmniejszeniem liczby użytkowników amerykańskich serwisów cyfrowych oraz spadkiem różnego rodzaju zamówień, w tym militarnych. Zyskiwać będą konkurenci spoza Ameryki. Nie można wykluczyć wzrostu popularności alternatywnych systemów płatniczych i powolnej erozji pozycji dolara w handlu międzynarodowym, a tym samym w aktywach rezerwowych.

Bardzo istotną konsekwencją może być osłabienie dominacji technologicznej: w kontekście nagonki na imigrantów część naukowców będzie chciała wyprowadzić się z USA, a poza tym brak wiarygodności Ameryki zachęci (czy wręcz zmusi) wiele krajów do postawienia na rozwój i zakup konkurencyjnych rozwiązań. W kontekście utraty wiarygodności przez USA duże kraje – takie jak Indie, Turcja, Brazylia – będą jeszcze bardziej stawiać na niezależność. Z kolei kraje małe i średnie mogą mieć mniejsze opory, by dryfować w kierunku Chin.

Wszystko to wskazuje także, że dominująca w ostatnich dziesięcioleciach logika działań poszczególnych krajów, oparta na zasadzie „co zrobić, by zyskać więcej niż inni”, zostaje właśnie podważona. Na jej miejsce wchodzi nowa: „co zrobić, by w świecie, jaki mamy, być mniej stratnym”.

W takiej „grze” w zdecydowanej lepszej pozycji są ci, którzy mają długofalową perspektywę i działają strategicznie. To, co robi amerykańska administracja, nie wydaje się tym charakteryzować. Tym samym USA ryzykują, że gdy już ostatecznie z chaosu wyłoni się nowy ład, to nie one będą w nim najważniejszym rozgrywającym.

Choć formalnie – a miejmy nadzieję, że także w praktyce – Stany Zjednoczone pozostają naszym sojusznikiem, to musimy równolegle aktywnie włączyć się w działania umacniające europejskie struktury obronności 

Co z Polską w erze Trumpa?

Obecna sytuacja rodzi oczywiście daleko posunięte konsekwencje dla Unii Europejskiej i Polski. Przede wszystkim uświadamia ograniczoną suwerenność w wielu obszarach, takich jak obronność, technologie czy surowce. W tzw. spokojnych czasach nie stanowiło to większego problemu, w czasach takich jak obecnie rodzi liczne wyzwania.

Tak jak pisałem o tym już przy okazji pierwszej kadencji Donalda Trumpa („Współpraca albo marginalizacja”, „Rzeczpospolita” z 20 czerwca 2017 r.), kraje Europy jeśli nie chcą być rozgrywane, muszą wykorzystać Unię do tego, by zapewniła jej miejsce wśród rozgrywających. Musi się ona stać narzędziem obrony interesów europejskich krajów w świecie.

Równocześnie potrzebujemy pilnie zdefiniować nasz interes narodowy oraz kluczowe elementy dla jego obrony, w tym system rozwoju/pozyskania strategicznych technologii (tj. AI czy komputerów kwantowych) i kompetencji, od których zależy chociażby nasze cyberbezpieczeństwo. Choć formalnie – a miejmy nadzieję, że także w praktyce – Stany Zjednoczone pozostają naszym sojusznikiem, to musimy równolegle aktywnie włączyć się w działania umacniające europejskie struktury obronności. Powinniśmy też stworzyć dogodne warunki dla powrotnej emigracji, a także włączyć się w pozyskanie globalnych talentów, spośród tych, dla których USA przestaną być atrakcyjnym miejscem do życia i pracy.

Ponad 30 lat temu doskonale wpisaliśmy się w globalny system ustanowiony przez USA, korzystając także z ochronnego parasola globalnego policjanta. Zapewniło nam to cywilizacyjny skok, ale równocześnie mocno rozleniwiło w kontekście myślenia i działania strategicznego. Teraz czas przebudzić się ze snu. To, co się obecnie dzieje, może mieć dla nas... bardzo pozytywne konsekwencje!

My Polacy lubimy sprężać się w obliczu kryzysowych sytuacji. Jest więc okazja by wreszcie popchnąć naprzód sprawy, nad którymi od wielu lat dywagujemy, ale niewiele robimy. Może to stanowić koło zamachowe kolejnej fali modernizacji i wzmocnienia naszych kompetencji, technologii, infrastruktury itd. Przecież o to właśnie chodzi w rozwoju gospodarczym i społecznym.

O autorze

Andrzej Halesiak

Autor jest członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich oraz rad programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych. Artykuł wyraża jego prywatne poglądy

Minęły zaledwie dwa miesiące od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa, a wydarzyło się tak wiele, że można by tym obdzielić kilka lat urzędowania. Uwagę przykuwają poszczególne działania (cła, negocjacje w sprawie Ukrainy, Grenlandia itd.), ale warto też spojrzeć na to, co się dzieje z szerszej perspektywy. To ona pozwala dostrzec pełnię znaczenia tego, z czym mamy do czynienia.

Burzony jest system, który przez minione 30 lat zapewniał USA unikalną pozycję w świecie i gospodarczy sukces. Wkraczamy w chaos. Główne pytane brzmi: jak długo on potrwa i jaki będzie kształt nowego porządku.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Politycy straszą banki. Powinni drżeć wszyscy
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Prezydent poukłada nam rynek mieszkaniowy
Opinie Ekonomiczne
Prof. Mikołaj Tomaszyk: Czy przyszłość transportu miejskiego jest ekologiczna?
Opinie Ekonomiczne
Nowa unia energetyczna: czystsza, tańsza i lepiej połączona
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: MONozakupy, czyli dajmy sobie szansę
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście