Zmiany są blisko: wystarczy spojrzeć na to, jak biznes w naszym badaniu postrzega transformację energetyczną. 65,6 proc. ankietowanych w naszym badaniu zalicza proces związany z adaptacją do nowych potrzeb i modeli energetycznych za wyzwanie czekające firmy w najbliższym czasie. To grupa większa nawet niż firmy, które wyzwania dopatrują się we wzroście płac (58,8 proc.). Jednocześnie automatyzację postrzega w ten sposób dwukrotnie mniej przedsiębiorców (32,8 proc.), analogicznie – sztuczną inteligencję (31,3 proc.).
Czym tłumaczyć to przeświadczenie, że największe trudności czekają biznes właśnie w związku z energetyką? Zapewne po części medialnym rozmachem, jaki towarzyszy dyskusjom o konieczności dokonania transformacji energetycznej. Ale też temu, że ta transformacja nie zależy wyłącznie od wysiłku firm – w większej nawet mierze może zależeć od wysiłków państw, ich inwestycji oraz wprowadzanych przez nie regulacji, a także – od procesów, na które biznes ma nikły wpływ, jak sytuacja międzynarodowa czy rozwój zielonych technologii. A konsekwencje zaniechania zmian, choć dziś dosyć abstrakcyjne, mogą być poważniejsze niż w przypadku innych zjawisk, którym trzeba dziś stawiać czoła.
Z dolin na wyżyny. I prawie z powrotem
Kryzys zawitał na rynek energetyczny już jesienią 2021 roku, o czym mało się dziś pamięta – głównie za sprawą Gazpromu, który wówczas postanowił ograniczyć dostawy do swoich europejskich klientów. Ale prawdziwa katastrofa zaczęła się kilka miesięcy później, wraz z rosyjską agresją na Ukrainę: cena energii elektrycznej w szybkim tempie została wywindowana na poziom rzędu 2 tysięcy złotych za MWh.
Z perspektywy czasu tak astronomiczne ceny to już przeszłość. Europa w stosunkowo krótkim czasie zdołała stworzyć alternatywną sieć dostawców, częściowo przebudowała strukturę źródeł wytwarzania, utorowała drogę odnawialnym źródłom energii, wraca do energetyki atomowej. Ceny energii na rynku spadły bardziej niż czterokrotnie w stosunku do apogeum z 2022 r. „Średnia ważona wolumenem obrotu cena na RDN ukształtowała się w kwietniu br. na poziomie 357,93 zł/MWh” – oceniała Towarowa Giełda Energii w swoim podsumowaniu transakcji z kwietnia br. „Na RTPE średnia ważona cena kontraktu rocznego z dostawą pasmową w roku 2025 (BASE_Y-25) wyniosła w kwietniu 2024 r. 466,97 zł/MWh”. A w marcu było jeszcze taniej.
To wciąż więcej niż przed kryzysami, które dotknęły rynek energii – zwłaszcza w okresie pandemii, kiedy gospodarka wyhamowała, wiele firm ograniczało lub zawieszało działalność, przyhamowała produkcja w fabrykach, stanęła część usług. Wtedy energia była tania, producenci pospiesznie szukali możliwości zbytu, rynek mierzył się z katastroficznymi prognozami. Późniejsze odbicie gospodarcze wyznaczyło moment, w którym ceny odbiły się od dna. I na dziś trzeba sobie jasno powiedzieć, że w przewidywalnej perspektywie do cen z czasów pandemii już powrotu nie będzie. – Energia jest droga i droga pozostanie. Ale nie w efekcie kryzysu energetycznego, ale naszego przestarzałego miksu energetycznego – podsumowywał swego czasu w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Łukasz Batory, ekspert do spraw energetyki w Kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy.