Sektor bankowy w Polsce jest mocno konkurencyjny, stopy procentowe są najniższe w historii, wymogi kapitałowe rosną, a na dodatek wprowadzono podatek od aktywów. Dlatego tym ważniejsze są efekty skali, których małe banki jednak nie osiągają.
Potrzebne finansowanie
– Małe banki podzieliłbym na trzy grupy. W pierwszej są m.in. Volkswagen Bank czy Toyota Bank, które obsługują finansowanie samochodów i z definicji ich skala zawsze będzie stosunkowo mała. Ale to sprawdzony biznes, który powinien nadal nieźle sobie radzić – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.
Kolejna kategoria to mniejsze banki, kontrolowane przez fundusze private-equity lub innych prywatnych właścicieli. Kiedyś takim był Meritum Bank, teraz jest Nest Bank czy Idea Bank, mające ściśle określonego klienta docelowego i starające się wprowadzać nowatorskie rozwiązania. – Trzecia grupa to banki obsługujące korporacje, działające jako ramię zagranicznych dużych banków, w Polsce są to np. Bank of Tokyo-Mitsubishi, RBS, HSBC, DNB Bank Polska – dodaje Sobolewski.
Zdaniem Bartosza Chytły, wiceprezesa Nest Banku, duże banki nie dostrzegają możliwości w każdym z segmentów i nie są w stanie szybko reagować. – To daje możliwość zbudowania przewag konkurencyjnych dla takich banków jak nasz, czyli wprawdzie niewielkich, ale wyspecjalizowanych i niszowych, rozumiejących swoich klientów i szybciej wprowadzających zmiany w ofercie – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Artur Tomaszewski, prezes DNB Bank Polska. – Szanse rozwoju mają także banki specjalistyczne, niszowe, ale pod warunkiem, że mają silnego właściciela umożliwiającego obniżenie kosztów pozyskania finansowania akcji kredytowej – zaznacza. DNB skupił się na bankowości korporacyjnej i wybrał kilka branż, dla których chce być bankiem tzw. pierwszego wyboru.