Zaczęło się od protestów. Mimo zakazu gromadzenia się grupy obywateli niezadowolonych z nakładanych na nich ograniczeń pojawiły się z transparentami przed budynkami władz w Ohio, Wirginii, Karolinie Północnej, Minnesocie oraz w Michigan, stanie, w którym wprowadzone zostały najostrzejsze restrykcje w kraju. Niektórzy – ostrożnie – siedzieli w samochodach, by uniknąć kontaktu, inni ustawiali się w kilkudziesięcioosobowym tłumie, niekoniecznie z zakrytymi twarzami, ale za to z transparentami z krytycznymi dla władz hasłami, domagając się przywrócenia wolności obywatelskich. „Nie depczcie po nas", „Nie będziemy tego tolerować", „Odwołać gubernator" – domagali się. Część protestujących to właściciele małych firm, szczerze zaniepokojeni tym, że ograniczenia spowodowane pandemią odbierają im możliwość prowadzenia działalności. Część – mieszkańcy zmęczeni siedzeniem w domu i domagający się możliwości wyjścia do parku lub na plażę. Pikiety przeciwko restrykcjom szybko się upolityczniły i stały się zgromadzeniami protestujących związanych z konserwatywnymi i nacjonalistycznymi organizacjami.
Z bronią na Kapitol
Pod koniec kwietnia protestujący w Michigan poszli o krok dalej. Uzbrojeni w strzelby wtargnęli do stanowego Kapitolu. Była to już trzecia pikieta, podczas której domagano się zniesienia restrykcji, porównując gubernator Gretchen Whitmer do Adolfa Hitlera, wymachując transparentami z szubienicami oraz napisami „Tyrani zasługują na sznur".
Demokratycznej gubernator Whitmer mocno się dostaje podczas pandemii. W połowie maja aresztowano nawet mieszkańca Detroit, który groził, że zabije ją oraz prokurator generalną Danę Nessel. To one stoją za surowymi ograniczeniami wprowadzonymi w Michigan, stanie zaliczanym do pierwszej dziesiątki najbardziej dotkniętych przez Covid-19. Gubernator naraziła się nie tylko mieszkańcom, ale również republikańskim ustawodawcom w tym stanie, którzy domagali się szybkiego restartu gospodarki.
Agresywne zachowania w stosunku do Whitmer, uważanej za wschodzącą gwiazdę Partii Demokratycznej, podsyciły też komentarze Trumpa, który mówił o niej „ta kobieta w Michigan" albo „Gretchen Połówka Whitmer", bo gubernator Michigan głośno domagała się pomocy federalnej w najgorszym momencie pandemii.