Po tym wszystkim wykrzyczał wręcz, kim jest i dlaczego to zrobił. A teraz nie przyznaje się do winy. To irracjonalne zachowanie.
Jak cała ta tragedia. To, że w takich okolicznościach nie przyznaje się do winy, mnie nie dziwi. W swoich wypowiedziach ogranicza się, z tego, co wiemy, do podsumowania własnych negatywnych przeżyć. Zaraz będzie do tego dopisana jakaś ideologia. Może to też świadczyć o tym, że szuka uzasadnienia dla swojego ataku. Albo że nie ma koncepcji obrony, dlaczego zabił. Chce, by naczelną ideą ataku były jego negatywne doświadczenia. Próbuje przekonywać, że to on jest ofiarą. Że nie doszłoby do zbrodni, gdyby państwo go tak źle nie potraktowało. Proszę zauważyć, że podczas pierwszych wyjaśnień nie wspomina o ataku, wcześniejszych napadach. Mówi o swoim życiu. Bo dla niego to jest najważniejsze.
A jak to jest, panie profesorze, że człowiek ze stwierdzoną poważną chorobą psychiczną – mówi się o schizofrenii paranoidalnej – wychodzi na wolność jak gdyby nigdy nic. Mało tego, matka nożownika, zaniepokojona jego zachowaniem, informuje o tym policję. Ta z kolei przekazuje informację Służbie Więziennej. Jak widać, obie formacje skupiły się raczej na wymianie korespondencji niż na praktycznym działaniu.
I to jest sprawa kluczowa, choć może nie do końca jednoznaczna. Kontrowersje budzi fakt, czy w takim przypadku można by zastosować przepisy ustawy o zdrowiu psychicznym. Dlaczego zakład karny wypuszcza skazanego po odbyciu kary z kryminału z rozpoznaniem poważnej choroby psychicznej? Służba mogła się przecież zwrócić do sądu, by ten nakazał przymusowe leczenie Stefa W. Hospitalizację. Zastanawia mnie, czy dyrektor zakładu karnego, w którym odbywał karę W., nie zadał sobie pytania: czy mogę wypuścić człowieka na wolność mimo informacji od policji. Policja nie zaznaczyła, że informacje o niepokojącym zachowaniu pochodzą od matki.
Może podczas pobytu w zakładzie karnym nie dawał powodu, by przypisywać mu jakiekolwiek zagrożenie?
Nie wierzę, żeby tak było. Został zwolniony w grudniu, a w styczniu dopuścił się najcięższej zbrodni. Przez dwa, trzy tygodnie choroba nie mogła się aż tak rozwinąć. Gdyby między tymi zdarzeniami upłynęło więcej czasu, można by próbować zachowanie służb tak właśnie tłumaczyć. Zresztą już w kryminale były z nim problemy. Jego indywidualna prognoza kryminologiczna była zła. Dobrze się stało, że nie został przedterminowo zwolniony z odbywania kary pozbawienia wolności.