Hołyst ws. zabójstwa prezydenta Gdańska: sprawca starannie zaplanował mord

Tragiczne wydarzenia w Gdańsku wywołały dyskusję na temat tego, czy społeczeństwo może się dziś czuć bezpiecznie. O tym, na ile świadomie działał sprawca zamachu na Pawła Adamowicza, jaki los go czeka oraz czy można skutecznie symulować chorobę psychiczną, ?mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

Aktualizacja: 21.01.2019 10:11 Publikacja: 18.01.2019 18:19

Hołyst ws. zabójstwa prezydenta Gdańska: sprawca starannie zaplanował mord

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Panie profesorze, ma pan doświadczenie jak nikt w ocenie trudnych przypadków i sprawców tragicznych wydarzeń. Jak pan ocenia to, co się wydarzyło w niedzielny wieczór podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Czy uważa pan, że sprawca zaplanował atak na prezydenta Gdańska?

Czytaj także: To system stworzył zabójcę Pawła Adamowicza

Prof. Brunon Hołyst: Wydaje mi się, że tak. Zaplanował zbrodnię według wszelkich zasad techniki przestępczej. Zaopatrzył się przecież w plakietkę z napisem „Media", która miała mu ułatwić przedostanie się na scenę. Wybrał punkt kulminacyjny całodziennej imprezy charytatywnej. Miał ze sobą nóż, narzędzie zbrodni. Wiedział, jak się nim skutecznie posługiwać. Nic nie wydarzyło się tam przypadkiem.

Zaatakowana osoba też chyba nie była przypadkowa?

Ugodził nożem osobę w danej chwili najważniejszą na scenie. Nie wiemy jednak, czy gdyby był na niej obecny wiceprezydent, a nie prezydent Paweł Adamowicz, to sprawca też zdecydowałby się na atak. Tego pewnie się już nie dowiemy.

Po tym wszystkim wykrzyczał wręcz, kim jest i dlaczego to zrobił. A teraz nie przyznaje się do winy. To irracjonalne zachowanie.

Jak cała ta tragedia. To, że w takich okolicznościach nie przyznaje się do winy, mnie nie dziwi. W swoich wypowiedziach ogranicza się, z tego, co wiemy, do podsumowania własnych negatywnych przeżyć. Zaraz będzie do tego dopisana jakaś ideologia. Może to też świadczyć o tym, że szuka uzasadnienia dla swojego ataku. Albo że nie ma koncepcji obrony, dlaczego zabił. Chce, by naczelną ideą ataku były jego negatywne doświadczenia. Próbuje przekonywać, że to on jest ofiarą. Że nie doszłoby do zbrodni, gdyby państwo go tak źle nie potraktowało. Proszę zauważyć, że podczas pierwszych wyjaśnień nie wspomina o ataku, wcześniejszych napadach. Mówi o swoim życiu. Bo dla niego to jest najważniejsze.

A jak to jest, panie profesorze, że człowiek ze stwierdzoną poważną chorobą psychiczną – mówi się o schizofrenii paranoidalnej – wychodzi na wolność jak gdyby nigdy nic. Mało tego, matka nożownika, zaniepokojona jego zachowaniem, informuje o tym policję. Ta z kolei przekazuje informację Służbie Więziennej. Jak widać, obie formacje skupiły się raczej na wymianie korespondencji niż na praktycznym działaniu.

I to jest sprawa kluczowa, choć może nie do końca jednoznaczna. Kontrowersje budzi fakt, czy w takim przypadku można by zastosować przepisy ustawy o zdrowiu psychicznym. Dlaczego zakład karny wypuszcza skazanego po odbyciu kary z kryminału z rozpoznaniem poważnej choroby psychicznej? Służba mogła się przecież zwrócić do sądu, by ten nakazał przymusowe leczenie Stefa W. Hospitalizację. Zastanawia mnie, czy dyrektor zakładu karnego, w którym odbywał karę W., nie zadał sobie pytania: czy mogę wypuścić człowieka na wolność mimo informacji od policji. Policja nie zaznaczyła, że informacje o niepokojącym zachowaniu pochodzą od matki.

Może podczas pobytu w zakładzie karnym nie dawał powodu, by przypisywać mu jakiekolwiek zagrożenie?

Nie wierzę, żeby tak było. Został zwolniony w grudniu, a w styczniu dopuścił się najcięższej zbrodni. Przez dwa, trzy tygodnie choroba nie mogła się aż tak rozwinąć. Gdyby między tymi zdarzeniami upłynęło więcej czasu, można by próbować zachowanie służb tak właśnie tłumaczyć. Zresztą już w kryminale były z nim problemy. Jego indywidualna prognoza kryminologiczna była zła. Dobrze się stało, że nie został przedterminowo zwolniony z odbywania kary pozbawienia wolności.

Wnosił o to aż cztery razy. Wygląda więc, że coś musiało być na rzeczy, skoro sąd penitencjarny był nieubłagany.

Uznano go za osobę niebezpieczną dla otoczenia. I taką, która w wyniku braku postępu w procesie resocjalizacji nie zasługuje na uwzględnienie tego wniosku.

Czyli możemy powiedzieć, że Stefan W. podczas ponad pięciu lat przebywania w więzieniu nie został zresocjalizowany?

Osobiście uważam, że więzienia w wielu przypadkach są miejscem izolacji, a nie resocjalizacji. Wprawdzie podjęto próby poddania W. zabiegom resocjalizacyjnym, ale skazany nie chciał się na to zgodzić. Wówczas sytuacja jest beznadziejna. Jeśli bowiem skazany nie chce się poddać resocjalizacji, to nic z tego nie będzie. Literatura amerykańska twierdzi, że osobowość człowieka jest ukształtowana już w trzecim roku życia. Reszta zależy od okoliczności życiowych, rozwoju osobowości człowieka, a przede wszystkim jego aspiracji życiowych.

W więzieniu jednak jakoś sobie radził.

Oczywiście. Zwłaszcza że więźniowie, którzy dokonywali napadów, należą do więziennej arystokracji. Nie są traktowani tak jak przestępcy seksualni, szczególnie pedofile. Ci nie mają łatwego życia, w zasadzie w ogóle nie mają życia za kratami. Podobnie jak matki zabójczynie. Wyrok, z jakim Stefan W. trafił za kraty, nadawał mu pewne cechy bohaterstwa w świecie przestępczym.

Coraz głośniej mówi się o tym, że W. może symulować chorobę, by uniknąć odpowiedzialności karnej. To w ogóle jest możliwe?

Na krótką metę tak. Ale przez dłuższy czas nie ma na to szansy. Osoba zdrowa nie może skutecznie udawać choroby psychicznej. Tak samo zresztą jak chora zdrowej. Nie wykluczam, że Stefan W., przygotowując się do zabójstwa, jeszcze w więzieniu próbował symulować chorobę. Przy badaniu ambulatoryjnym może to się nawet udać, ale w warunkach zakładu psychiatrycznego to już niemożliwe. Psychiatrzy nie dadzą się oszukać.

Skończy się na jednym badaniu, jednej opinii?

Pierwsze badanie psychiatryczne przeprowadzi zespół biegłych psychiatrów. Jeśli uznają oni, że sprawca tragedii był niepoczytalny, prokuratura może wystąpić o kolejną opinię. Może się okazać, że i ona będzie niezadowalająca, i konieczna będzie trzecia. Czas pokaże. Sąd może też poprzestać na jednej opinii, oceniając ją w relacji do pozostałego materiału dowodowego.

Panie profesorze, o czym, pana zdaniem, może świadczyć zachowanie nożownika na scenie tuż po tragedii?

O tym, że chciał zaistnieć w opinii społecznej jako bohater. Stąd też ten taniec na scenie, wyrwanie mikrofonu, podanie swojego imienia i nazwiska. Jeżeli człowiekowi brakuje pozytywnych cech, by coś wartościowego zrobić w życiu, to szuka jakiegokolwiek powodu, by zaistnieć. Wystarczy się odwołać do jego wcześniejszych doświadczeń. Sam mówił, że chciał mieć pieniądze, bo lubił dobre życie. A ponieważ nie chciał ich zarobić uczciwą pracą, postanowił napadać na banki. Tego, jak to robić, uczył się z kolei, oglądając filmy gangsterskie. To daje do myślenia przy ocenie zachowań tego sprawcy.

Wiemy już, że resocjalizacja nie zdaje egzaminu w polskich więzieniach. A jak jest z pomocą postpenitencjarną? Ta z założenia powinna pomóc skazanemu wrócić do społeczeństwa, rodziny. Rozpocząć nowy, lepszy etap w życiu.

Z tą pomocą bywa bardzo różnie. Nie każdy skazany chce z niej skorzystać, poza oczywiście pomocą finansową. To zresztą zrozumiałe, człowiek musi mieć pieniądze choćby na bilet do domu czy pierwsze dni życia. Nie każdy może liczyć na pomoc rodziny. Od wielu tych, którzy trafiają do zakładów karnych, najbliżsi się odwracają, żony rozwodzą, rodzice umierają.

Ilu jeszcze takich skazanych może wyjść na wolność?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym wierzyć, że żaden. Mam też nadzieję, że każde takie tragiczne wydarzenie czegoś nas nauczy. Że w przyszłości służby będą dmuchać na zimne, że będą ostrzegać społeczeństwo, by to miało się na baczności. Że roztoczą nadzór nad skazanym. Musimy pamiętać, że dzisiaj główny kierunek zwalczania przestępczości powinien się sprowadzać do walki z recydywą.

A nie dziwi pana, że to matka wykazała się największą czujnością w sprawie Stefana W.? To przecież ona poinformowała policję, że z jego zachowaniem coś jest nie tak.

Z punktu widzenia kryminologii, kryminalistyki i psychologii na uwagę zasługuje zachowanie matki. Kobieta ta wykazała dojrzałość społeczną. Nie na darmo mówi się, że nikt tak dobrze nie zna swojego dziecka jak matka. Przypomina mi to pewne wydarzenie w Stanach Zjednoczonych. Matka usłyszała w mediach o napadzie na bank, chwilę potem zobaczyła swojego syna biegnącego od strony banku. Udała się na policję i poinformowała o swoich spostrzeżeniach. Za swoje zachowanie została nagrodzona przez FBI. Chwalono ją za postępowanie godne obywatela USA.

Często słyszę, jak rodzice usprawiedliwiają zbrodnię swoich dzieci. Tłumaczą, że „był dobrym dzieckiem, lubił psy, głaskał koty, a sąsiadom mówił nawet dzień dobry". Nie uwzględnia się zasad psychologii rozwojowej. A te mówią, że dobre dziecko może ulec złym wpływom lub z biegiem lat staje się złym człowiekiem.

Na koniec już: czy jest pan zbudowany tym, jak tuż po tragedii ludzie zmienili, przynajmniej na chwilę, swoje zachowanie? Może nie wszyscy, ale z pewnością większość. Nie jest chyba z nami jako społeczeństwem aż tak źle?

W dniach żałoby przeżywamy rzeczywiście ciekawe zjawiska. Jednoczą się serca i umysły milionów Polaków. Żałoba zasypuje rowy nienawiści.

Żałoba nie trwa jednak długo. Po niej przychodzą dni normalnej codziennej pracy. Obawiam się, że to okresowe odrodzenie moralne narodu może nie wytrzymać presji codziennego ciężkiego życia.

Z pewnością marzeniem większości Polaków jest, by żałoba spowodowała tak głęboką refleksję, aby wpłynęła ona na zmianę postaw nas wszystkich. Bądźmy więc zgodni w wytyczaniu polityki państwa, a kłóćmy się tylko o szczegóły techniczne.

 

Panie profesorze, ma pan doświadczenie jak nikt w ocenie trudnych przypadków i sprawców tragicznych wydarzeń. Jak pan ocenia to, co się wydarzyło w niedzielny wieczór podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Czy uważa pan, że sprawca zaplanował atak na prezydenta Gdańska?

Czytaj także: To system stworzył zabójcę Pawła Adamowicza

Pozostało 96% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara