Ameryka wstrzymała oddech. Jeśli wierzyć sondażowi NBC New/Wall Street Journal, aż 68 procent republikanów i 72 procent demokratów jest „bardzo zainteresowanych" wyborami. Eksperci przewidują rekordową frekwencję. Już 28 milionów wyborców skorzystało z możliwości wcześniejszego głosowania, o 10 milionów więcej niż w wyborach w 2014 r.
Skąd to zainteresowanie? Po pierwsze dlatego, że tegoroczne wybory do Kongresu wypadające w połowie kadencji prezydenckiej mogą znacznie zmienić układ sił politycznych. Obecnie Partia Republikańska, która ma większość w obu izbach Kongresu, a jej przedstawiciel zasiada w Białym Domu, korzysta w pełni z władzy ustawodawczej i wykonawczej.
Amerykanie wybierać będą członków Izby Reprezentantów oraz 35 senatorów. Jeżeli demokraci przejmą kontrolę w Izbie Reprezentantów, to z pewnością będą starali się przeciwdziałać agendzie Trumpa we wszystkich niemalże kwestiach, od służby zdrowia, przez reformę podatkową, ochronę środowiska po sprawy imigracyjne. Nawet jeżeli nie zdobędą się na rozpoczęcie procedury impeachmentu, to będą mieli możliwość przeforsowania przesłuchań w sprawie skandali, które towarzyszą prezydentowi i nominowanym przez niego urzędnikom państwowym.
Jeżeli demokratom nie uda się zdobyć większości w Izbie Reprezentantów, a republikanie utrzymają albo powiększą swoją kontrolę w Senacie, wówczas pozycja Trumpa będzie silniejsza niż kiedykolwiek, a republikanie będą mieli zielone światło do dalszych zmian w systemie podatkowym, ubezpieczeń zdrowotnych oraz ograniczania wydatków federalnych.
Drugi powód, dla którego wybory cieszą się rekordowym zainteresowaniem wyborców, to to, iż postrzegane są jako referendum popularności polityki Trumpa oraz ocena jego dwuletniej kadencji.