Pomysł tzw. aplikacji uniwersyteckich, rzucony jak jabłko niezgody przez chcącego pozostać anonimowym studenta wydziału prawa, musiał wywołać poruszenie. Jednych poruszyła wizja dodatkowych środków, jakie mogą się pojawić z tego tytułu, innych fakt, że pomysł bez rozwagi i namysłu podchwyciły władze, jeszcze innych to, że pomysł ten w istocie oznacza paradoksalnie pogorszenie sytuacji osób wchodzących do zawodu adwokata, nie mówiąc już o oczywistej sprzeczności z interesem publicznym.
Chcąc zrozumieć, o co rzeczywiście w nim chodzi, wpierw warto wskazać, co postuluje anonimowy student. Domaga się, by nie wydłużać okresu studiów prawniczych. Gdzieś słyszał, że są plany, by wobec niżu demograficznego wydłużyć studia. A on chce – i słusznie – jak najszybciej wykonywać wymarzony zawód. I nie chce płacić więcej uczelniom. Więc prosi w swej petycji, by tego mu nie czynić.
Czym ma być, wedle medialnych zapowiedzi, nowa ścieżka dostępu do zawodu? Niestety, kolejnym okresem szkolenia teoretycznego, realizowanego przez wydziały prawa, bez jakiejkolwiek kontroli ze strony samorządów zawodów zaufania publicznego. To zaprzeczenie postulatu ujętego w petycji.
Z doniesień medialnych wiemy, że szkolenia mają trwać krócej niż trzyletnia aplikacja adwokacka, bo zajęcia będą częstsze i bardziej intensywne. W efekcie nasz student będzie mógł szybciej przystąpić do egzaminu, a po zdaniu rozpocząć wykonywanie zawodu.
Student, jak to student, ma prawo się nie znać. Bo niby skąd ma wiedzieć, że z chwilą wpisu na listę aplikantów od razu, lecz stopniowo, zacznie wykonywać zawód adwokata. Nie będzie bezczynnie czekał trzy lata do egzaminu ze swoim startem zawodowym. Z chwilą rozpoczęcia aplikacji adwokackiej będzie praktycznie przygotowywał się do samodzielnego wykonywania zawodu poprzez czynności zastrzeżone dla adwokata. Co prawda nie samodzielnie, lecz pod kierunkiem patrona i na jego odpowiedzialność, ale nie zmienia to faktu, że będzie pracował w wymarzonym zawodzie. Jako aplikant będzie spotykał się z prawdziwymi ludzkimi problemami, będzie pisał prawdziwe pisma w prawdziwych sprawach, będzie proponował rozwiązanie rzeczywistych spraw, z którymi do kancelarii zgłaszają się obywatele. Zobaczy jak działa prawdziwa kancelaria i wymiar sprawiedliwości, będzie walczył na sali sądowej, mając po drugiej stronie doskonale przygotowanych zawodowców. Zobaczy, jak trzeba prowadzić biurowość, co wolno, a czego nie należy robić. Od patrona dowie się tego, czego ten dowiedział się wcześniej od swojego. Tak pozna arkana sztuki adwokackiej. A jeśli w swojej pracy popełni błąd, patron wskaże mu gdzie i dlaczego się pomylił.