Piszę ten tekst, a przede mną migają obrazki z doniesień o Iranie – dźwięk jest wyciszony, ale ekran i tak krzyczy. W tym samym czasie, jakby na innej planecie, tematem gorącym stała się sprawa człowieka na murku. Wszędzie doniesienia albo o tym, że uratowałam życie bezdomnemu, albo że oskarżyłam służby ratownicze, albo że to wszystko przeze mnie zmyślone. Pod moim wpisem na Facebooku z ostatniego dnia 2019 r. pojawiały się najpierw setki, potem dziesiątki tysięcy komentarzy. Ludzie albo gratulują, dziękują, albo opisują podobne zdarzenia, albo krytykują. Portale internetowe też donoszą, zresztą nie zawsze zgodnie z prawdą. Służby ratownicze piszą oświadczenia, ja odpowiadam. A to wszystko z powodu jednego człowieka, który siedział wieczorem z pochyloną głową na murku.
Idąc w tamtą stronę, pomyślałam sobie, że jest w tej oddalonej sylwetce coś szczególnego. Tak nie układa się ciało pijaka, który zasnął, czy kogoś, komu odurzenie narkotykowe utrudnia trzymanie głowy. Czasem zdarza mi się przy kimś takim też zatrzymać, ale na ogół, jak wszyscy, tylko kręcę głową i idę dalej. Ten człowiek jednak już z daleka sprawiał wrażenie wycieńczonego. Dlatego mijając go, zapytałam po prostu: „Czy pan się źle czuje?". Wystarczyło spojrzeć na zapadłą twarz, usłyszeć ciężki oddech, by się zorientować, że jest naprawdę źle. Człowiek sam w sobie zaniedbany, raczej z takich właśnie, którzy wysiadują na murkach.
Całą dalszą historię: i wzywanie straży miejskiej i karetki, i rozmowy z policją, i szokujące reakcje, opisałam szczegółowo następnego dnia na Facebooku, jest powtarzana w internecie, więc nie chcę tutaj zajmować tym miejsca. Myślę, że warto się zastanowić nad lawiną komentarzy, które się pod tekstem ukazały, a zwłaszcza tych niewielu krytykujących, bo jest to jakiś obraz społeczeństwa. Przede wszystkim ogromny odzew pochwalający zauważenie tego człowieka. Pochwały i zdumienie, że jeszcze coś takiego może się zdarzyć. To oznacza, że nie dostrzegamy. Ludzie odurzeni łączą się w jeden obraz z ludźmi osłabionymi i to nas zwalnia z uważności. Dlaczego? I to jest właśnie drugi obraz krytycznych wpisów. Człowiek odurzony „jest sam sobie winien". Taka myśl pojawia się w połowie wypowiedzi krytycznych. Pytanie tylko, kim jest dla ich autorów „człowiek odurzony". Przede wszystkim człowiekiem z marginesu. Bo tylko tam żyją alkoholicy, taki jest stereotyp, choć przecież po tej samej ulicy idą ludzie dobrze ubrani, którzy w swoich apartamentach doprowadzają się do tego samego stanu co ci na murkach, są równie bezradni wobec nałogu i często od niego giną.
Argument kolejny – „takiego człowieka się zabiera do domu, a nie angażuje służby". Jest wiele takich wpisów, dlatego dobrze się nad tym zastanowić. Czy na pewno ci, którzy to piszą, zabraliby go do mieszkania? Każdy zna odpowiedź. Dlaczego więc piszą? Myślę, że po to, by zaprzeczyć sensowi, zaprzeczyć trudowi, jaki się łączy z wzywaniem służb. Samoobrona przez atak. Dalej – „wszystko wymyślone dla piaru, wiadomo, aktoreczka". Takich wpisów sporo. Co to znaczy? Otacza nas zewsząd komercyjne kłamstwo i nie jesteśmy już w stanie uwierzyć, że coś, w co angażuje się osoba znana, może być prawdą. To nie jest wina tych ludzi, to jest wina komercji.