#RZECZoBIZNESIE: Tomasz Dąbrowski: Węgiel podstawą miksu

W najbliższych latach wiatraki na lądzie będą stopniowo zanikać, a rozwijać będziemy wiatrową energetykę morską – mówi Tomasz Dąbrowski, wiceminister energii, gość programu Michała Niewiadomskiego.

Aktualizacja: 28.11.2018 21:12 Publikacja: 28.11.2018 19:09

#RZECZoBIZNESIE: Tomasz Dąbrowski: Węgiel podstawą miksu

Foto: tv.rp.pl

Rz: Mamy rosnące ceny energii. Miecz Damoklesa, który wisiał nad polską energetyką od wejścia Polski do UE, właśnie spadł. Z jednej strony wysokie ceny węgla, z drugiej rosnące ceny do uprawnień CO2, w efekcie ceny prądu szybko rosną. Co możemy zrobić w takiej sytuacji?

Ze wzrostem cen energii jest trochę przesadzona sytuacja. To jest trochę samospełniająca się przepowiednia. Wszyscy mówią, że powinno być drożej i ceny zaczynają rosnąć. Patrząc dokładnie na sytuację na rynku, nie ma istotnych zmian, które by uzasadniały duże wzrosty. Uprawnienia do emisji wzrosły, ale spora ich część jest jeszcze przydzielana nieodpłatnie. Ceny węgla na światowych giełdach rosną, ale takie paliwo kontraktuje się długoterminowo do przodu. W tej chwili w rozliczeniach używane są stare ceny.

Ale w kontraktach terminowych na przyszły rok, cena energii na rynku hurtowym jest wyższa o 60–70 proc.

Trzeba to potraktować jako testowanie rynku, jak daleko można się posunąć. Tego typu zapowiedziom nie należy się poddawać.

Prawdą jest, że ze strony resortu energii padły zapowiedzi odnośnie do ewentualnych działań osłonowych, jeżeli rzeczywiście dochodziłoby do wzrostu cen energii. Tutaj mowa o grupie gospodarstw domowych w taryfie G11 czy G12. Chodzi o ewentualne sfinansowanie podwyżek za pomocą jakiegoś rodzaju transferu, żeby nie były odczuwalne.

Megawatogodzina w Polsce jest droższa niż w Niemczech o 70 zł. Niektóre spółki starają się importować stamtąd prąd. Czy to otwiera jakąś dyskusję w sprawie zwiększenia importu energii elektrycznej z Litwy czy powrotu do remontu linii 750 kV z Chmielnickiej na Ukrainie do Rzeszowa?

To otwiera dyskusję na temat tego, co można zrobić, aby ceny nie rosły. Najważniejsze jest, żeby utrzymać je na poziomie, aby polska gospodarka nadal była konkurencyjna. Samo proste porównanie cen do innych krajów, nie do końca odzwierciedla prawdziwy stan rzeczy. Akurat w Niemczech stosowane są różnego rodzaju rekompensaty i transfery zwrotne w kierunku przemysłu, żeby energia była tańsza. Ten przykład otwiera dyskusję, jak zrekompensować wielkiemu przemysłowi wzrost cen. W tej chwili w Polsce nie są stosowane żadne instrumenty. O tym w rządzie zaczęła się dyskusja. Są przygotowywane pewne regulacje.

W innych krajach już te instrumenty są ugruntowane. Tam na skutek zastosowania takich transferów i ulg mogą się znaleźć w lepszej sytuacji. Powinniśmy zrobić to samo.

Daje to dużo do myślenia w aspekcie „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.". Transformacja została wyliczona na 400 mld zł, z czego 200 mld zł na energetykę jądrową. Docelowo od 6 do 9 GW. Będziemy wchodzić w atom?

Zostały przygotowane prognozy zapotrzebowania na paliwa i energię. W dokumentach, które przedstawiliśmy na konferencji, przewidujemy energetykę jądrową jako część bilansu paliwowo-energetycznego. Uważamy, że pierwszy blok elektrowni pojawi się w systemie ok. 2033 r.

Późno.

Tego typu inwestycje nie kończy się z dnia na dzień, tylko wymagają przygotowania wielu rzeczy. Zanim wbijemy pierwszą łopatę, wiele czynności jest do wykonania. Np. wybór lokalizacji, technologii, przygotowanie sposobu finansowania. Nie są to tylko przedsięwzięcia budowlano-konstrukcyjne, ale z zakresu inżynierii finansowej. Odpowiednie skonstruowanie finansowania decyduje o tym, że na końcu energia elektryczna z takiej jednostki jest tańsza niż z innych źródeł. To ostatecznie będzie decydować o powodzeniu tego projektu.

Bloki HTR są mniejsze, tańsze, szybciej się je stawia.

HTR to nowa technologia. Kraj jak Polska, który zaczyna wdrażać energetykę jądrową, powinien postawić na sprawdzone rozwiązania, które są już certyfikowane, uznane na całym świecie i nie ma co do nich wątpliwości.

Do 2033 r. będziemy mieli zaimplementowaną technologię, która powoli schodzi z piedestału. W energetyce rewolucja cały czas trwa. Boję się, czy nie zostaniemy z przestarzałą i drogą technologią wytwarzania energii.

Wybór technologii jest jeszcze przed nami. Zapewniam, że będzie to najlepsza dostępna technologia w danym momencie. Obecnie istotne jest to, że otwarcie mówimy, iż energetyka jądrowa będzie częścią bilansu paliwowo-energetycznego Polski. Udział węgla istotnie się zmniejszy. Z dzisiejszych ponad 80 proc. do sześćdziesięciu paru w 2030 r. i poniżej 50 proc. w 2050 r.

Węgiel nie powinien być szybciej wypychany z rynku? Coraz więcej go importujemy.

Przeprowadzone kalkulacje dokonały optymalizacji. Jak rezygnować z pewnych rzeczy i wprowadzać nowe technologie, żeby łączny koszt dla gospodarki był najniższy. Stopniowe odchodzenie od węgla, wprowadzanie energii z OZE i gazu ziemnego do wytwarzania energii elektrycznej. Zakładamy, że pojawią się farmy wiatrowe na morzu i fotowoltaika. Przy założonym wzroście zapotrzebowania na moc i energię, w wartościach bezwzględnych udział węgla jest dość istotny, ale procentowo zaczyna spadać.

Ze strategii wynika, że wiatraki, które są na lądzie, będą powoli wygaszane. Morze wyprze ląd?

W przypadku wiatraków na lądzie mamy do czynienia z niedoszacowaniem kosztów funkcjonowania, chociażby w zakresie bilansowania w systemie elektroenergetycznym. Wiatraki same w systemie nie mogą funkcjonować. Gdyby rzeczywiście były najtańsze, to mielibyśmy w 100 proc. wiatraki na lądzie w systemie. Wiadomo, że tak się nie da. Żeby one w ogóle funkcjonowały, musi być coś obok. Coś, co zaczyna generować, kiedy wiatr nie wieje. W cenach, które wychodzą na aukcjach, nie jest to uwzględniane.

Największy problem dzisiejszego rynku, to fakt, że nie wycenia pewnych rzeczy. Podaje koszt, ale nie wycenia wszystkich elementów.

Wychodzi, że energia z wiatru jest najtańsza. Ale ona jest w tej samej cenie w każdej godzinie. Nieważne, czy jej potrzeba czy nie, czy jest nadmiar, czy jest jej za mało. To generuje koszty u innych uczestników rynku.

Drugi czynnik, który powoduje, że te wiatraki będą zastępowane przez bardziej efektywne technologie, wiąże się z tym, że one muszą być czymś backupowane, i to jest zwykle gaz. Wiatraki na morzu są bardziej sprawne, jeśli chodzi o ilość godzin pracy w ciągu roku, więc trzeba zużyć mniej gazu do ewentualnego zastąpienia. To też wpływa na łączny element kosztowy.

Tylko koszt postawienia na morzu jest zupełnie inny niż na lądzie. Offshore jest drogi.

Do tego dochodzi element polityczno-społeczny, związany z akceptacją tego typu infrastruktury, która zagraca horyzont.

Chyba się trochę przyzwyczailiśmy do wiatraków. Branża jest zaskoczona, że będzie się rugowało wiatraki lądowe z systemu.

Nie będzie się rugowało, tylko one doczekają kresu swego naturalnego życia technicznego. Mówimy o 15–20-letnich okresach. Później inwestycje w elektrownie wiatrowe na lądzie będą możliwe, ale na zasadach rynkowych.

Dlaczego nie chcemy stawiać na nowoczesne technologie wiatrowe, ale lądowe? Turbiny są coraz bardziej efektywne.

Na morzu też, a tam dwukrotnie większa liczba godzin pracy jest dostępna dla takiego wiatraka.

Co dalej ze wspomnianym dokumentem „Polityką energetyczną Polski do 2040 r."?

Został skierowany do uzgodnień społecznych i międzyresortowych. Do 15 stycznia oczekujemy na uwagi, które przeanalizujemy. Odniesiemy się do nich i przedstawimy nową wersję dokumentu, który trafi do akceptacji Rady Ministrów.

Funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Energii pełni od 4 czerwca 2018 r. Jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie studiował fizykę na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii, a następnie ukończył prawo na Wydziale Prawa i Administracji. Jest członkiem Polskiego Komitetu Światowej Rady Energetycznej.

Rz: Mamy rosnące ceny energii. Miecz Damoklesa, który wisiał nad polską energetyką od wejścia Polski do UE, właśnie spadł. Z jednej strony wysokie ceny węgla, z drugiej rosnące ceny do uprawnień CO2, w efekcie ceny prądu szybko rosną. Co możemy zrobić w takiej sytuacji?

Ze wzrostem cen energii jest trochę przesadzona sytuacja. To jest trochę samospełniająca się przepowiednia. Wszyscy mówią, że powinno być drożej i ceny zaczynają rosnąć. Patrząc dokładnie na sytuację na rynku, nie ma istotnych zmian, które by uzasadniały duże wzrosty. Uprawnienia do emisji wzrosły, ale spora ich część jest jeszcze przydzielana nieodpłatnie. Ceny węgla na światowych giełdach rosną, ale takie paliwo kontraktuje się długoterminowo do przodu. W tej chwili w rozliczeniach używane są stare ceny.

Pozostało 89% artykułu
Biznes
Bezpieczna infrastruktura przemysłowa – kluczowa rola praktycznych szkoleń OT
Biznes
Polskie firmy potrzebują pionierów AI
Biznes
Rząd wpisał TVN i Polsat na listę spółek pod ochroną. Są niespodzianki
Biznes
18 grudnia specjalna akcja Lasów Państwowych. Choinka za darmo pod jednym warunkiem
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: ZUS w chaosie – przedsiębiorcy w pułapce „wakacji od składek”
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10