Gdyby wyborów nie udało się przeprowadzić 10 maja, co prawdopodobne, a marszałek Sejmu nie przesunęła ich na 17 lub 23 maja (wielu prawników odmawia jej tego prawa), pojawia się jeszcze termin w środku wakacji.
W tej procedurze brałby udział Sąd Najwyższy i jest ona prawnie uregulowana, nie wymaga wykładni ani wprowadzania któregoś ze stanów nadzwyczajnych. Na taki wariant postawili Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin.
Dowiedz się więcej: Jest porozumienie Kaczyńskiego z Gowinem. Wybory później
– To, że wybory nie odbędą się w wyznaczonym terminie, nie znaczy, że nie powinny być zbadane przez Sąd Najwyższy. I to da podstawę do nowych, pełnych wyborów – wskazuje sędzia SN Wojciech Kozielewicz, były członek Państwowej Komisji Wyborczej i przez pewien czas jej szef. – Wybory to cała procedura wyborcza, a głosowanie jest ważną, ale tylko jedną ich z czynności. Wymagają zatem orzeczenia ich nieważności, w razie gdyby nie było głosowania.
Stwierdzenie przez SN nieważności wyborów otwiera prostszą drogę do wyznaczenia ponownych wyborów, które już reguluje konstytucja. Otóż jej art. 129 ust. 3 stanowi, że w razie stwierdzenia nieważności wyboru prezydenta przez SN przeprowadza się nowe wybory, tak jak po opróżnieniu tego urzędu.