Liberał szuka punktu odniesienia poza czasem i historią, choć wybory ludzkie są nieodłącznie z nimi splecione. Uznaje innych za moralnie legitymowanych, jedynie jeśli gwarantują niedyskryminujące relacje. Lecz prawa tworzone rozumem poza czasem i historią zapętlają go w fantazje barona Munchausena, wyciągającego się z bagna za własne włosy. Uniwersalne człowieczeństwo liberała tworzy bowiem nie wspólne „człowieczeństwo" lecz świat samotniczych bytów duchowych realizujących prawa.
Liberalizm dąży do –jak określił to Pierre Manent – „emancypacji rynku, prawa i moralności". Pierwsza podporządkowuje człowieka wartościom konsumenckim. Druga zastępuje politykę postpolitycznym eksperckim zarządzaniem i administrowaniem prawami, stopniowo definiując je jako nienegocjowalne „prawa człowieka", np. aborcja, tzw. małżeństwo homoseksualne czy gender. Logika ta określa współczesny konstytucjonalizm, gdyż rola sędziów rozstrzygających spór o prawa wzrasta, czyniąc ich w domniemaniu awangardą uniwersalnej sprawiedliwości. „Emancypacja moralności" to uznanie moralnej autokreacji za podstawę praw, wyzwolenia z obiektywnej moralności. Zastępuje ona język moralności językiem „wartości" , zakazując ocen moralnych. Liberalizm przyznaje, iż nie ma też natury ludzkiej, a abstrakcyjną „godność ludzką" wywodzi z autodefiniowania.
Lecz rozum ludzki może być racjonalny, tylko jeśli stoi za nim racjonalność idealna, tj. Boga. Z materialistycznego rozwoju nie może bowiem nigdy wyniknąć prawomocność etyczna. Żądanie szacunku dla godności innych staje się dzisiaj tożsame z „chceniem", co oznacza jej definiowanie przez najsilniejszych na rynku kultury, prawa i polityki. Zanegowanie hierarchii moralnej staje się warunkiem godności, zakazującej wykluczania i dyskryminowania „innych". Powstaje cywilizacja, w której wszystko wolno, a nic nie ma znaczenia. Tolerancja ma stać się bezwarunkową akceptacją, a autonomia staje się wyborem- chceniem.
Ta fantazja autonomii czyni z praw pożyteczne narzędzie. Tę ideę przyjęła np. w USA sędzia Maryanne Barry w „Planned Parenthood v. Farmer" w 2000 r., twierdząc, że w czasie tzw. aborcji w trakcie porodu nie było rodzone dziecko ponieważ kobieta nie chciała go urodzić. Liberałowie poruszają się w próżni, nie mając punktu odniesienia dla swojego położenia moralnego. Jedynym kryterium jest „wrażliwość emancypacyjna wyzwolenia z opresji" , będąca jedynie wrażliwością liberała i jego wizji dobra.
Liberalizm odkrywa coraz to nowe grupy „opresjonowanych". Przyjmując od lat 60. nowolewicowe hasło „prywatne jest polityczne", tj. obciążone nierównymi stosunkami władzy, przechodzi od „wolności" do prometejskiego „wyzwolenia". W imię „walki z opresją" rozszerza uprawnienia, bez szans na sprawiedliwy ład, ten bowiem zakłada dobro wynikające z bezrefleksyjnych rytuałów, moralności wrośniętej w świat, czyli prawdy. Jej brak odbiera życiu i prawom człowieka egzystencjalną powagę.