Reforma jest niekorzystna dla Polski, bo nasze firmy są w skali UE potentatem w delegowaniu pracowników: 23 proc. pochodzi z naszego kraju. To osoby wysyłane przez polskie firmy do realizacji kontraktu, np. budowlanego, w innym kraju UE.
Według unijnych zasad zawsze musiały one dostawać pensję wyższą od płacy minimalnej w państwie przyjmującym, ale reforma idzie dalej. Do płacy minimalnej muszą być dodane wszystkie elementy dodatkowe obowiązujące dla podobnej osoby (w tym zawodzie, w takim miejscu pracy, z takim stażem itp.). To nie tylko zwiększa koszty, ale przede wszystkim biurokrację.
Ponadto delegowanie ograniczono do roku, z możliwością przedłużenia o sześć miesięcy dla danego stanowiska, a nie dla danej osoby. Wreszcie osoby takie będą też objęte lokalnymi układami zbiorowymi we wszystkich sektorach. Obecnie dotyczy to budownictwa.
W UE trwa dyskusja nad objęciem zasadami delegowania kierowców w transporcie międzynarodowym. Polska również się temu sprzeciwia, bo najwięcej tirów na unijnych drogach należy do firm zarejestrowanych w naszym kraju.