Przeszło pół roku: tyle Andrzej Duda czekał na rozmowę z Joem Bidenem. Co prawda wziął udział w zdalnym szczycie klimatycznym z udziałem Amerykanina i 40 innych przywódców, ale nie było ani realnej interakcji, ani nie poruszano najważniejszego dla Polski obszaru w relacjach z Ameryką: bezpieczeństwa.
W połowie marca w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu uznano więc, że tego impasu nie da się przełamać w relacjach dwustronnych. Powstał pomysł zaproszenia przywódcy USA na szczyt dziewięciu krajów NATO z Europy Środkowo-Wschodniej w Bukareszcie 10 maja razem z prezydentem Rumunii Klausem Iohannisem.
– Radykalne skrzydło Partii Demokratycznej, nie bez wpływu „Washington Post", „New York Times" i samej Anne Applebaum, naciskają na administrację, aby wstrzymała się z przyjaznymi gestami wobec Polski. Ale wśród uczestników szczytu w Bukareszcie są ulubieńcy liberalnego Zachodu, jak prezydent Słowacji Zuzana Čaputová i Estonii Kersti Kaljulaid czy sam Iohannis. To pomogło przełamać opór Białego Domu – mówią „Rz" źródła dyplomatyczne.
Z naszych informacji wynika, że pozytywna odpowiedź od Bidena nadeszła dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia. Duda był wtedy zdecydowany, aby polecieć do Bukaresztu, choć reszta uczestników szczytu, w tym sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i sekretarz stanu Antony Blinken, miała wziąć w nim udział zdalnie.
Głównym powodem udziału Bidena w spotkaniu pozostaje jednak wielka gra, jaką podjął z Rosją. Przed szczytem z Władimirem Putinem, którego data wciąż nie została ustalona, chciał pokazać, że i on ma potężny instrument wpływania na sytuację na Ukrainie w postaci wiernych sojuszników na flance wschodniej NATO. Tym bardziej że równolegle do bukareszteńskiego szczytu prowadzone są z udziałem Amerykanów ćwiczenia Defence-