W mediach głośno o komentarzu do wywiadu z niemieckim posłem, który zaprosił do Bundestagu wydaloną z Polski i UE prezes Fundacji Otwarty Dialog, umieszczonym na oficjalnym profilu Ministerstwa Gospodarki Morskiej o treści: „Na niemieckim portalu Der (...) dowiemy się, jaka jest opinia niemieckiego posła, który twierdzi, że »Polska nie będzie im mówić, co mają robić«. Ale już Niemcy to mogą Polsce mówić, co ma robić. Bezczelne są te k*** i zuchwałe".
Czytaj także: Co grozi za przeklinanie na Facebooku
Sieć pod ochroną
Twitterowy profil ministerstwa jest publiczną formę komunikacji urzędu ze społeczeństwem, wydaje się oczywiste, że wpisy zamieszczają na nim uprawnieni pracownicy ministerstwa, a dostęp osób postronnych jest zabezpieczony. Uchybienia w tym zakresie obciążają zatem ministerstwo, które zapowiedziało zresztą szukanie winnego, poczynając od swoich pracowników. Wchodzi jednak w rachubę odpowiedzialność pracowników, ewentualnie ludzi z zewnątrz, zarówno odpowiedzialność karna, jak i cywilna.
– Jeżeli wpisu dokonała osoba nieuprawniona do dysponowania twitterowym profilem (np. były pracownik), w grę może wchodzić odpowiedzialność za nielegalny dostęp do systemu informatycznego (art. 267 §2 k.k.), teoretycznie można rozważać podszywanie się pod funkcjonariusza publicznego, jeśli za takiego uznać np. rzecznika prasowego – wskazuje adwokat Dariusz Pluta.
Co się tyczy odpowiedzialności cywilnej, to sprawca naraża się na nią zarówno wobec adresatów wulgarnej wypowiedzi, jak i ministerstwa (bo jego wizerunek też został nadwątlony), i może być zobowiązany do naprawienia wszelkich szkód i krzywd, jakie wystąpiły na skutek działania sprawcy. Sąd oczywiście będzie badał intencje i stopień zawinienia sprawcy, od winy umyślnej uzależniona jest odpowiedzialność pieniężna, ale już nie np. przeprosiny, które należą się poszkodowanemu.