Blisko 400 stron dokumentujących loty marszałka Sejmu od marca 2018 do lipca 2019 r. na trasie Rzeszów–Warszawa i Warszawa–Rzeszów otrzymali w ramach interwencji poselskiej posłowie Platformy Obywatelskiej od Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Choć pokazują, jak często Marek Kuchciński latał do i z Rzeszowa, nie wyjaśniły wszystkich wątpliwości.
Kto latał z marszałkiem?
W zdecydowanej większości brakuje list pasażerów, którzy na zlecenie gabinetu marszałka mieli z nim lecieć i którzy de facto wsiedli na pokład. Takie listy powinien mieć komendant Służby Ochrony Państwa (musi otrzymać je nie później niż na jeden dzień przed planowanym lotem). Jednak, jak wynika z dokumentów, ponad połowa zleceń lotów z gabinetu marszałka posiada zastrzeżenie „tryb pilny", „sytuacja nagła", co skraca możliwość sprawdzenia osób i przygotowania lotu. W piątek szef SOP odmówił posłom wydania dokumentów dotyczących lotów marszałka i nie wiadomo, czy je udostępni.
Inna sprawa, że nazwiska osób, które wsiadły na pokład samolotu wojskowego za każdym razem spisuje również wojskowy pracownik wieży kontroli lotów.
Zniszczone dokumenty
Prawie wszystkie loty marszałka na tej trasie mają nadany status lotu HEAD – zgodnie z prawem na pokładzie musi być jedna z najważniejszych osób w państwie, do tego w misji oficjalnej. Analiza materiałów, które otrzymali posłowie, a dzięki nim również „Rzeczpospolita", pokazuje, że co najmniej część może budzić wątpliwości, czy takimi były. Dlaczego to takie ważne? Bo w locie HEAD na pokładzie z marszałkiem mogą przebywać tylko członkowie oficjalnych delegacji przybywających na ich zaproszenie.
Zgodnie z instrukcją lotu HEAD „ostatecznego sprawdzenia listy pasażerów dokonuje, bezpośrednio przed startem statku powietrznego, koordynator wylotu". To osoba wyznaczona przez organizującego lot (w tym wypadku Kancelaria Sejmu).