W 2017 r. w wypadkach na autostradach zginęło więcej ludzi niż rok wcześniej. Główne przyczyny to m.in. nadmierna prędkość i jazda na zderzaku. Niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami było powodem ponad 2,5 tys. wypadków; to o 1,3 proc. więcej niż w 2016 r.
Czytaj także: Koniec z jazdą „na zderzaku" na drogach szybkiego ruchu. Będzie nowy przepis?
Ministerstwo Infrastruktury chce to zmienić i zamierza karać za zbyt małe odstępy między autami na najszybszych drogach. W grę wchodzi ustalenie konkretnych dozwolonych odległości i mandaty za ich nieprzestrzeganie. Czekać ma nas to w 2019 r.
W czym rzecz? Polski kodeks drogowy nakazuje kierowcom jedynie zachowanie bezpiecznej odległości od pojazdów. W taryfikatorze przewidziano tylko mandaty za zbyt ciasną jazdę w tunelach i podczas podróżowania zespołami pojazdów oraz sygnalizowanie długimi światłami, by jadący przed nami usunął się z drogi. To ostatnie wykroczenie kosztuje najdrożej, bo 500 zł. Brak odstępu wyceniono odpowiednio na 100 i 200 zł.
– Bezpieczna odległość może oznaczać każdą – tłumaczy inspektor Mateusz Kuczyński z podkarpackiej drogówki. Zapewnia jednak, że z powodzeniem da się ją określić. – Odległość trzeba dostosować do prędkości i pogody, potem można karać za niebezpieczną jazdę – uważają policjanci.