Wakacyjne saksy za granicą nie tylko dla fachowców

W Niemczech, Holandii i Norwegii sezonowi pracownicy mogą zarobić przy zbiorach owoców, w fabryce, w magazynie kilkakrotnie więcej niż w kraju. Jednak opłacalność wyjazdu zmniejszają spore koszty pobytu na Zachodzie.

Aktualizacja: 17.06.2018 21:31 Publikacja: 17.06.2018 21:00

Wakacyjne saksy za granicą nie tylko dla fachowców

Foto: Adobe Stock

Nawet teraz, w połowie czerwca, gdy już mija szczyt rekrutacji na saksy, można przebierać w propozycjach wakacyjnych zajęć za granicą. Co prawda Paulina Rezmer z serwisu OLX Praca twierdzi, że w tym sezonie takich ofert jest nieco mniej niż przed rokiem (ok. tysiąca), ale wybór zapewniają liczne serwisy specjalizujące się w ogłoszeniach o pracy za granicą.

Jak wynika z danych portali rekrutacyjnych i agencji zatrudnienia, największy wybór dorywczych prac za granicą znajdziemy w Niemczech, Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Norwegii i Francji. Podobnie jak w Polsce, lato jest tam sezonem prac polowych oraz zbiorów owoców i warzyw. O takie zajęcia jest więc teraz najłatwiej.

Więcej, ale minimalnie

Problemów ze znalezieniem zagranicznych ofert nie powinni mieć też chętni do pracy fizycznej w magazynie albo przy fabrycznej taśmie – chociaż częściej są tam wymagane jakieś umiejętności – np. operatora wózka widłowego – i doświadczenie. Ale i pracownik bez kwalifikacji może liczyć na stawki, które za godzinę są średnio dwu-, trzykrotnie wyższe niż przy podobnych pracach w Polsce.

Jak jednak zwraca uwagę Marta Wiśniewska z agencji zatrudnienia Contrain, zarobki przy pracach sezonowych zazwyczaj oscylują w granicach minimalnych stawek w danym kraju.

W rezultacie przy zbiorach w Holandii można zarobić około 9,6 euro brutto na godzinę, zaś na produkcji w Niemczech ok. 9,50 euro. Na więcej, bo po kilkanaście euro na godzinę, mogą tam liczyć wykwalifikowani pracownicy, w tym operatorzy wózków widłowych, kierowcy czy znający język opiekunowie zagranicznych pracowników.

Popyt zza Odry

Według wiosennego badania migracji zarobkowych Polaków agencji zatrudnienia Work Service najczęściej wybieranym krajem do pracy są w tym roku Niemcy. Jak przypomina Andrzej Kubisiak, dyrektor Zespołu Analiz w Work Service, w Niemczech jest teraz najlepsza od dekad koniunktura na rynku pracy. To przekłada się na ponad 1,5-mln pulę wakatów w gospodarce, i ogromne zapotrzebowanie na pracowników (w tym obcokrajowców) w logistyce i w produkcji.

– Stawki przy takich zajęciach zaczynają się od 9,5 euro brutto za godzinę pracy, przy zapewnieniu darmowego zakwaterowania i opieki na miejscu przez polskiego koordynatora – podkreśla Kubisiak. Dodaje, że jeszcze więcej można zarobić w magazynie we Francji, gdzie podstawowa stawka godzinowa wynosi 9,88 euro, ale przy 35-godzinnym tygodniu pracy można liczyć na nadgodziny płatne o 25–50 proc. więcej. Na drugim miejscu wśród najchętniej wybieranych kierunków wyjazdów zarobkowych znalazła się w tym roku Holandia. Pracując tam np. w ogrodnictwie, można zarobić ok. 9,6 euro na godzinę, a w magazynie przy pakowaniu owoców stawka rośnie do 10 euro.

Patrycja Liniewicz, dyrektor ds. Rekrutacji Międzynarodowej w OTTO Workforce, twierdzi, że praca w Holandii jest popularna wśród studentów. Agencja zatrudnia ich głównie w firmach logistycznych oraz produkcyjnych. Pracownicy nie muszą nawet znać angielskiego, choć jego znajomość jest atutem.

To samo dotyczy Belgii, gdzie niekiedy w ofertach widać sporą różnicę w stawkach oferowanych osobom znającym języki obce. O ile znając angielski można zarobić przy pakowaniu owoców 12 euro na godzinę, o tyle bez znajomości języka stawka spada o 4 euro.

Mniej chętnych

Atrakcyjne stawki oferuje przy dorywczych pracach Skandynawia. Według danych OLX Praca, w Szwecji można zbierać truskawki nawet za 80 zł na godzinę. Na akord pracuje się też przy zbiorach w Norwegii, gdzie pośrednicy obiecują zarobki rzędu 100–120 NOK, czyli 45–54 zł na godzinę. Nawet przy ośmiu godzinach dziennie daje to 360 –430 zł za dzień.

Szacując przyszłe dochody z saksów, warto jednak sprawdzić, czy oferowane stawki są netto, czy (częściej) brutto, co oznacza mniej pieniędzy na rękę. Trzeba wziąć pod uwagę koszty dojazdu na miejsce i wyższe koszty życia, w tym mieszkania za granicą.

Jak jednak zaznacza Paulina Rezmer, spora liczba oferentów zagranicznych deklaruje pokrycie kosztów zakwaterowania pracowników, z możliwością skorzystania z kuchni, i zapewnieniem dojazdu do miejsca pracy. W innym przypadku trzeba wszystko organizować na własną rękę, co może być sporym wyzwaniem dla osób, które jadą po raz pierwszy do obcego im kraju, a w dodatku nie znają języka.

Mogą wtedy skorzystać z usług agencji zatrudnienia, które zwykle zapewniają stałą opiekę, pomoc przy formalnościach i organizują zakwaterowanie oraz dojazd do pracy.

Wzrost wynagrodzeń w Polsce sprawił, że w tym sezonie praca za granicą nie jest już tak bardzo opłacalna jak przed kilkoma laty. Paulina Rezmer mówi o spadku liczby zgłoszeń na zagraniczne oferty. O kandydatów konkurują też agencje zatrudnienia; np. Work Express wprowadziła program płatnych poleceń kandydatów do pracy za granicą. Za polecenie odpowiedniej osoby oferuje 500 zł płatne po pierwszym przepracowanym przez nią miesiącu.

Praca
Rola HR nie kończy się na zatrudnieniu
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Praca
Rynek pracy: optymizm firm podszyty sporą niepewnością
Praca
Co może ochronić przed samotnością w biurze?
Praca
Firmowy Mikołaj częściej zaprosi pracowników na świąteczną imprezę
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Praca
AI ułatwi pracę menedżera i przyspieszy karierę juniora
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego