Polska historia ostatnich lat dowodzi, że Rubikon konstytucji może być przekraczany kilka razy. Rządząca partia w ataku na dotychczasowy wymiar sprawiedliwości zdążyła już zdemolować Trybunał Konstytucyjny i arbitralnie odwołać niemal 200 kierujących sądami prezesów i wiceprezesów. Teraz demolka ma dotknąć Sądu Najwyższego, bo tylko tak można nazwać motywowaną ideologicznie czystkę personalną.
Najpierw uchwalono przepisy łamiące zasadę trójpodziału władzy. W wtorek to prawo weszło w życie, oddając w ręce prezydenta kwestię dalszego orzekania przez dotychczas niezależnych i z konstytucyjnymi gwarancjami niezawisłości sędziów SN. Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że takich kroków oczekuje elektorat, że tylko spełnia obietnicę wyborczą. Ja jednak takiej obietnicy nie pamiętam. PiS obiecywał przyspieszenie reform, politykę prorodzinną, reorganizację szkolnictwa, wsparcie dla małego i średniego biznesu, reformy nieefektywnego sądownictwa. I były to postulaty godne poparcia.
Czytaj także: Ostatni bastion poddany bez walki
Gersdorf: występuję w obronie porządku prawnego
Każda idąca do władzy partia składa takie obietnice i każda zderza się po przejęciu steru rządów z brutalną rzeczywistością. Jednak przy determinacji rządzących jakiś procent deklarowanych planów udaje się spełnić i na tym polega postęp. Wierzyłem, że PiS część swoich planów na rzecz polskiej demokracji zrealizuje. Ale nikt nie mówił w kampanii o łamaniu konstytucji, nikt nie zapowiadał czystek personalnych w TK i SN, nikt nie mówił o fundamentalnym konflikcie z instytucjami europejskimi. Gdyby takie hasła padły w kampanii, zapewne Polską rządziłby kto inny.