Zaskoczył pana werdykt unijnego Trybunału w sprawie podatku od supermarketów?
Widać wyraźna zmianę podejścia sędziów do analizy przepisów podatkowych. Do niedawna w wyrokowaniu nt. pomocy publicznej w podatkach zasady były proste. Najpierw ustalano, jaki jest układ odniesienia, czyli otoczenie prawne. Następnie oceniano, czy dany środek zastosowany przez państwo członkowskie jest odstępstwem od tego układu odniesienia. Zwracano też uwagę, czy takie odstępstwo nie jest uzasadnione ogólna naturą systemu. Na tej podstawie orzekano, czy dany środek narusza system, na przykład poprzez faworyzowanie jednych podmiotów względem drugich. Można było przyjmować, że jeśli mamy jakiś nowy podatek, to oceniamy go w porównaniu ze stanem przed jego wprowadzeniem, a zatem powinien on obciążać wszystkich równomiernie. Tak było np. w przypadku irlandzkiego podatku od podróży lotniczych (sprawy C-164/15 P i C-165/15 P Komisja przeciwko Aer Lingus Ltd, Ryanair Designated Activity Company i Irlandii) – w przypadku lotów do 300km od Dublina wynosił on 2EUR od pasażera, a w przypadku dalszych destynacji – 10 EUR. Komisja uznała taką progresywną stawkę za niedozwoloną pomoc publiczną, a Trybunał podejście to podtrzymał.
Czytaj także:
TSUE: Polski podatek od supermarketów nie narusza prawa UE
Jednak w przypadku wyroku w sprawie podatku od sprzedaży detalicznej TSUE po prostu uznał, że progresywne opodatkowanie może być przyjęte za układ odniesienia (bo państwa członkowskie mają swobodę konstruowania swoich systemów podatkowych) i dalsze wywody oparł na tej podstawie. Zdarzyło się już kilka wyroków wydanych na podstawie podobnego rozumowania (Tesco-Global Áruházak C 323/18, Vodafone Magyarország C 75/18 ws. węgierskiego podatku handlowego). Dlatego wyrok nie jest do końca zaskakujący, choć oczywiście noże iść pod prąd tradycyjnego rozumienia przepisów o pomocy publicznej i niedyskryminacji.