W sporze między bankami a frankowiczami zapanowała obecnie w niektórych sądach moda na zadawanie pytań prejudycjalnych Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Część sądów zawiesza więc postępowania na czas oczekiwania na rozstrzygnięcie. Sprawy zaś odkładane są ad calendas graecas.
Czytaj także: Kredyt frankowy prawomocnie unieważniony przez Sąd Apelacyjny w Warszawie
Wszystkie plagi egipskie
Tymczasem lektura pism procesowych niektórych banków nasuwa bardzo zasadnicze pytanie, czy uzasadniając swoje stanowisko, nie posuwają się aby za daleko.
Prawnicy banków, poza argumentami prawnymi, konstruują i taki koncept, że jeśli frankowicze zaczną masowo wygrywać sprawy, to w efekcie zagraniczni inwestorzy mogą być sceptycznie nastawieni do inwestowania kapitału w polską gospodarkę. Podkreślają, że polska gospodarka od stosunkowo niedawna jest gospodarką wolnorynkową i otwartą na zagraniczny kapitał. A masowe wygrane mogą spowodować wzrost kosztu pozyskiwania zagranicznego finansowania przez uczestników rynku oraz osłabienie się polskiej waluty.
Wsparcie dla przemian
Jako argument za spłacaniem kredytów indeksowanych do waluty szwajcarskiej z abuzywnymi klauzulami ma służyć narracja, że oto na początku transformacji ustrojowej, jaka została zapoczątkowana na przełomie lat 80. i 90. XX wieku zagraniczni wierzyciele, u których Rzeczpospolita Polska była zadłużona na skutek polityki gospodarczej prowadzonej w okresie PRL, umorzyli znaczną część zobowiązań ciążących na Polsce. Tak więc – piszą dalej prawnicy banku – za takim posunięciem przemawiało zaufanie pokładane w transformującej się dynamicznie gospodarce polskiej oraz chęć udzielenia wsparcia przemianom, w czym wierzyciele upatrywali korzyści na przyszłość (powstanie nowego, zdrowego organizmu gospodarczego stanowiącego duży rynek zbytu i pole do realizacji inwestycji).