Nie zapomnę również, z jak wielką determinacją królowie ówczesnej prokuratury walczyli z inspirowaną przez środowiska naszych oponentów procesowych reformą procesu karnego, wprowadzaną pod hasłami kontradyktoryjności. Nie zrobili nic, by te działania powstrzymać, i o mały włos, a mielibyśmy w Polsce proces dłuższy, droższy i stawiający osoby popadające w konflikt z prawem w pozycji uprzywilejowanej w stosunku nie tyle do oskarżyciela publicznego, ile do pokrzywdzonego.
Nowa rzeczywistość zaskoczyła
Nie dziwię się, że przy takim bezwładzie organizacyjnym, chaosie prawnym i braku wizji prokuratury król abdykował, a wraz nim cała grupa dzielnicowych książąt. Stało się to na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, gdy procedowano nową ustawę – Prawo o prokuraturze na przełomie 2015 i 2016 r. Wydawałoby się wówczas, że Andrzej Seremet jak lew stanie w obronie swojego królestwa.
Ze zdumieniem przysłuchiwałem się jego mowie w obronie „niezależnej" prokuratury. Najmocniejsze, co wynotowałem, to „połączenie Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Generalnej jest decyzją polityczną i w tym znaczeniu jestem w stanie się z nią zgodzić" – powiedział w Sejmie pierwszy i jak dotąd ostatni prokurator generalny niebędący ministrem sprawiedliwości.
Co robili w tym czasie autorzy raportu? Bronili dawnego systemu? Nie. Czekali, licząc, że w nowej rzeczywistości będą dalej dyrektorami. Gdy okazało się, że będą musieli włożyć togi, dawni „królowie życia" przepoczwarzyli się w ideowych obrońców polskich prokuratorów. Przy okazji przeszczepili do prokuratury to, co od dawna dzieje się w sądach, czyli permanentny konflikt między sędziami ze smutnym, politycznym tłem, przeplatany personalnymi, brudnymi atakami. Czy da się ten konflikt kiedyś wygasić? Czy będzie tak, jak w 2008 r., kiedy razem, z sędziami, ponad podziałami potrafiliśmy walczyć o korzystne rozwiązania płacowe czy zachowanie wyżej wspominanego awansu poziomego?
Jeśli raz dana ideowość dawnych królów prokuratury będzie stanem trwałym bez względu na koniunkturę polityczną, to sądzę, że będzie to możliwe. Ale moja wiara jest mniejsza, gdy słyszę, że „królowie życia" tworzą listy centralne i terenowe z nazwiskami tych, którzy piastować będą najwyższe stanowiska, i tych, którzy zapłacą cenę za reformę prokuratury i wywrócenie do góry nogami dawnego dobrostanu.