Niemal cały wywiad z Mateuszem Morawieckim pt. „Chcemy dać Polakom święty spokój i dostatnie życie" („Rzeczpospolita", 6 marca) opiera się na refleksjach na temat polityki gospodarczej sprzecznych z badaniami empirycznymi. Premier albo nie wie, co mówi, albo wie, ale decyduje się mówić nieprawdę. Trzy lata rządów PiS przedstawia w superlatywach. A każdy sukces, nawet ten, którego nie było, jak i ten, który nie wynika z jego działania, ma być właśnie jego własnym dziełem. Ten fałsz wymaga stanowczego sprzeciwu.
Zaklęcie reindustrializacji
Przede wszystkim premier Morawiecki przypisuje sobie zasługi „usprawnienia instytucji państwa", czego dowodzić ma wzrost ściągalności podatków. Nie przedstawia obliczeń. Tymczasem z danych MFW (luty 2019) wynika, że za wzrost dochodów budżetu w 50 proc. odpowiada poprawa światowej koniunktury. Warto też pamiętać, że identyczna wartość dochodów z VAT w relacji do PKB (7,8 proc.) była już w 2011 r. Morawiecki nie wspomina o projektach zmierzających do poprawy ściągalności VAT przygotowanych i wprowadzonych jeszcze za poprzedniej koalicji.
Jednym z kluczowych haseł-zaklęć premiera jest „reindustrializacja", która rzekomo „postępuje jak nigdy dotąd". Ma ona być odpowiedzią na „czyhające na Polskę pułapki". Tymczasem z danych OECD wynika, że w latach 1989–2015 produkcja przemysłowa wzrosła o 250 proc. Na czym więc ma polegać to hasło? Co PiS chce „reindustrializować"?
Choć Morawiecki chwali się, że zwiększył udział wydatków publicznych na badania i rozwój (B+R), to w krajach, które stawia za wzór, jak Szwecja, poziom wydatków jest ponad trzy razy większy niż u nas. Z tego 70 proc. przypada na sektor przedsiębiorstw, o czym premier powinien pamiętać, jeżeli chce pompować pieniądze poprzez państwowe molochy i nacjonalizować kolejne firmy.
„Znakiem firmowym" Morawieckiego ma być prowadzenie rozwoju „solidarnego i terytorialnie zrównoważonego", opierającego się na wyrównywaniu szans. Program 500+, który ma być sposobem na „zniwelowanie pułapki demograficznej" i „impulsem antycyklicznym", a więc odpowiedzią na prognozowany spadek koniunktury. Program 500+ ma więc być odpowiedzią na wszystkie problemy gospodarki. I choć zgodnie z przewidywaniami ekonomistów nie zwiększył poziomu dzietności, to Morawiecki zdaje się tym nie przejmować i uparcie twierdzi, że im więcej rozdawnictwa, tym mniej problemów. Jak w Grecji.