- To absolutnie nie jest zgodne z naszymi planami, ale możemy zostać do tego zmuszeni - tłumaczył po tym, jak Boeing przyznał się do 2,94 mld dol. kwartalnej straty, do której przyczynił się kryzys po dwóch katastrofach B737 MAX w październiku 2018 i marcu 2019. Dla 10 tys. pracowników fabryki koncernu w Renton pod Seattle to fatalna wiadomość, bo oznacza w najlepszym razie czasowe zwolnienia z pracy.
- Dla Boeinga wstrzymanie produkcji jest korzystniejsze niż jej kolejne spowolnienie. Dlatego jesteśmy zdecydowani na takie rozwiązanie – tłumaczył Muilenburg. Boeing w tej chwili produkuje 42 takie maszyny miesięcznie, wobec 52 przed wybuchem kryzysu i uziemieniem. Plany na ten rok zakładały jej przyspieszenie do 57 sztuk. Jakby kłopotów z MAXami było mało, pojawiły się jeszcze kłopoty z nowym modelem B777X, który wprawdzie jest produkowany, ale pojawiły się kłopoty z silnikami GE-X9. Dla produkowanych maszyn Boeing już nie ma miejsca na ich parkowanie.