Teleskop NASA Kepler to maszyna do odkrywania planet pozasłonecznych. Dotychczas znalazł ich 984, teraz dodał do tej liczby kolejne 1284. Większość odkrytych przez astronomów egzoplanet znaleziono właśnie dzięki temu teleskopowi.
Z nowo znalezionych obiektów niemal połowa to globy mniejsze niż 1,6 masy Ziemi, czyli najprawdopodobniej skaliste, jak nasza planeta. Dziewięć zaś z tych ziemiopodobnych ciał obiega swoją gwiazdę w odległości, która umożliwia utrzymanie się na nich wody w stanie ciekłym. Te budzą największe emocje, bo może tam istnieć życie. Takich planet, łącznie z nowo odkrytą dziewiątką, znaleziono na razie 21.
Jak jednak twierdzą specjaliści z NASA, są ich w naszej galaktyce miliardy. Wynika to ze statystyki: gwiazd w Drodze Mlecznej jest 100–400 miliardów, a na każdą przypada ok. 1,6 planety. Nawet jeśli tylko niewielka część z nich spełnia warunki dotyczące masy i temperatury, wciąż jest to wielka liczba.
Teleskop Kepler obserwuje mały wycinek Drogi Mlecznej, ok. 150 tys. gwiazd. Znalezione planety namierzył pomiędzy 2009 a 2013 rokiem – potem uległ awarii. Jego metoda obserwacyjna polega na szukaniu cyklicznych zmian w jasności gwiazd, które wskazują na to, że są one przysłaniane przez orbitujący glob. Wyniki obserwacji ogłoszono dopiero teraz, bo każdy przypadek wymagał wykluczenia innych przyczyn, które mogłyby powodować podobny fenomen.
Nie wiadomo, czy Kepler znajdzie jeszcze jakieś planety, ale jego misję będą kontynuować inne teleskopy, np. TESS, który ma zostać wystrzelony w 2018 roku. Będzie on szukał planet wielkości Ziemi krążących wokół 200 tys. najbliższych Słońcu gwiazd. Takie blisko położone siostry naszej planety są najbardziej interesujące, bo można je lepiej zbadać.