To czwartkowe postanowienie zwykłego, trzyosobowego składu SN.
SN rozpatrywał pytanie prawne warszawskiego sądu upadłościowego w sprawie upadłości Ireny G., mieszkanki podwarszawskiej miejscowości, która z bliżej niewyjaśnionych przyczyn chciała, aby upadłością tą objąć nie tylko jej część we wspólnym majątku małżeńskim, ale także część jej męża.
Gdyby była przedsiębiorcą, nie byłoby wątpliwości, gdyż zgodnie z art. 124 ust. 1 prawa upadłościowego z dniem ogłoszenia upadłości jednego z małżonków cały ich majątek wspólny wchodzi do masy upadłości, a jego podział jest niedopuszczalny. Oznacza to, że udział małżonka traktowany jest jak roszczenia innych wierzycieli, co wypłaca syndyk. W praktyce daje on kilka bądź kilkanaście procent wierzycielowi – więc w tym wypadku małżonkowi upadłego.
Sąd upadłościowy w sprawie Ireny G. (dokładniej sędzia komisarz) nie włączył do masy całego wspólnego majątku małżeństwa, czyli mieszkania, dwóch działek i samochodu, lecz po połowie udziałów w każdej z tych rzeczy. W uzasadnieniu wskazał, że zgodnie z ogólną zasadą upadłości konsumenckiej (art. 2 ust. 2 prawa upadłościowego) postępowanie to, czyli wobec osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej, należy prowadzić tak, aby umożliwić umorzenie długów upadłego konsumenta i jeśli to możliwe – zaspokoić roszczenia wierzycieli w jak najwyższym stopniu. A więc niejako w drugiej kolejności, inaczej niż w upadłości przedsiębiorców. I ku temu stanowisku skłaniał się w uzasadnieniu sąd zadający pytanie.
Pełnomocnicy Ireny G. mec. Bartosz Groele i Małgorzata Sawa byli innego zdania: wskazywali, że sprzedaż udziałów w poszczególnych rzeczach będzie praktycznie niemożliwa, chyba że za symboliczne kwoty, i pewnie z tego skorzysta tylko mąż kobiety. Wydłuży się więc jej oddłużenie.