Piszę o hipokryzji, bo przecież znacznie większą bazą danych o naszych zachowaniach, przemieszczaniu się, gustach, a nawet preferencjach seksualnych mają dr Google, Facebook czy Apple. Śledzeni przez „ciasteczka" obnażamy się w sieci kilkadziesiąt razy dziennie i myślę, że jest to również udziałem działaczy Sieci Obywatelskiej Watchdog czy Fundacji Panoptykon, którzy, skądinąd słusznie, zwracają uwagę na nowe kompetencje rządu.
A jednak nie zauważyłem, by rezygnowali z używania telefonów komórkowych, aktywności w sieciach społecznościowych czy z używania przeglądarek.
Taki po prostu mamy czas, cywilizacja technologiczna, dzieło nas samych, by wszystko było jasne, narzuciła swoje reguły i swoje instrumentarium. I nie ma drogi powrotu do cnotliwej i bezgrzesznej przeszłości. Skoro tak, to zatem i rząd powinien mieć prawo w interesie społecznym do monitorowania niektórych zachowań. Do takich zachowań zaliczam m.in. przestrzeganie zasad kwarantanny, czyli wymuszoną samoizolację ludzi z kręgów ryzyka. Ośmielam się nawet twierdzić, że może to być niezbędne wobec konieczności uruchomienia gospodarki i życia społecznego. To cele ważniejsze niż obywatelskie prawo do niepodporządkowania się nakazom.