„Rząd zmienił zdanie w sprawie mszy. Od Wielkiej Niedzieli kilkadziesiąt osób w kościele”, „Niewykluczone, że w Wielkanoc drzwi kościołów zostaną uchylone. Zgromadzenia religijne do 50 osób” - w sensacyjnym tonie donosiły w czwartek media, m.in. „Super Express”, „Gazeta Wyborcza”, RMF FM. Informację o zluzowaniu rygorów – dziś w liturgiach może brać udział maksymalnie pięciu wiernych – błyskawicznie podchwyciła część katolickich portali. A Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin (ZChR), które w ubiegłym tygodniu stworzyło petycję do premiera z żądaniem zniesienia limitu pięciu osób na mszy, w rozesłanym do mediów komunikacie napisało, że „nowe regulacje są sukcesem środowiska chadeków”. Innymi słowy rząd uległ naciskom Kościoła.
Sęk w tym, że nie ma w tym ani krztyny prawdy. Rząd nikomu nie uległ. Na początku jednak małe wyjaśnienie. Pierwsze rozporządzenie, w którym określono maksymalną liczbę uczestników nabożeństw wydano 24 marca br. Zapisano w nim wyraźnie, że od 25 marca do 11 kwietnia w liturgiach może brać udział maksymalnie pięć osób, a od 12 kwietnia do odwołania – 50 osób. Zwróciłem na to uwagę w komentarzu opublikowanym na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” w piątek 27 marca br. Wskazywałem jednocześnie, że rząd powinien przełożyć termin zniesienia tych restrykcji. Pandemia nie minie bowiem 11 kwietnia, ale właśnie wtedy – w okresie Wielkanocy – mamy osiągnąć szczyt zachorowań.
Drugie rozporządzenie pojawiło się we wtorek 31 marca. I tam również zapisano, że w trakcie liturgii zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz świątyni do 11 kwietnia może uczestniczyć pięć osób, a od 12 kwietnia do odwołania ponownie 50.
Jak widać rząd zdania nie zmienił. Nie uległ niczyim naciskom, nie uległ sugestii, by termin przesunąć. Jest konsekwentny. Zapisy są identyczne w obu rozporządzeniach. Informacje jakoby coś zmieniał są po prostu fałszywe i wprowadzają niepotrzebne zamieszanie. Z jednej strony osoby nieprzychylne Kościołowi dostały dobry pretekst do oburzania się na Kościół, który nie zważając na epidemię koronawirusa, zmusił rząd do zmiany rozporządzeń. Z drugiej strony u katolików, którzy pragnęliby pójść w niedzielę do kościoła na mszę pojawiła się jakaś nadzieja – wszak informuje o tym chrześcijańska organizacja.