Zatrzymanie przez policję Elżbiety Podleśnej (wbrew wcześniejszym doniesieniom nie została aresztowana) i tryumfalny internetowy wpis Joachima Brudzińskiego w tej sprawie to poważny polityczny błąd. Po pierwsze, Podleśna to znana działaczka opozycyjna, wszelkie podjęte wobec niej kroki – szczególnie przewiezienie do Płocka, kilkugodzinne przesłuchanie i wypuszczenie – mają znamiona politycznej szykany. Zastosowana przez państwo wobec niej siła była bezsensowna, a w dodatku nieproporcjonalnie duża wobec ewentualnej kary.
Po drugie, w efekcie nadgorliwości policji osoba, która w mym przekonaniu dopuściła się obrazy uczuć religijnych, nagle z agresora stała się ofiarą. A kwestia obrazy uczuć religijnych, której miała się dopuścić grupa aktywistów, rozpowszechniając materiały zawierające wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, zeszła nagle na dalszy plan. Wizerunek ten zaś bez wątpienia jest przedmiotem czci religijnej. Jest czymś niezwykle ważnym dla bardzo wielu polskich katolików – symbolem tożsamości nie tylko religijnej, ale również narodowej.
Oczywiście, powstaje pytanie o intencje, jakimi kierowali się wspomniani aktywiści. W przekazanym mediom apelu działaczki z Warszawy i Płocka twierdzą, że ich działanie – między innymi kolportowanie wizerunku jasnogórskiej ikony – ma być aktem sprzeciwu wobec, jak twierdzą, indoktrynowaniu przez Kościół wiernych w kierunku nienawiści wobec osób LGBTQ+ i ich stygmatyzacji. A zatem między bajki należy włożyć opowieści o tym, że tęcza na aureoli to biblijny symbol pojednania. Nie, autorzy tych wizerunków przedstawiają symbol LGBT. I robią to w proteście przeciwko nauczaniu Kościoła.
Warto przypomnieć, że Katechizm Kościoła Katolickiego zakazuje dyskryminacji homoseksualistów, nakazuje wobec nich szacunek, choć nie akceptuje moralnie ich postępowania.
Powtórzmy: aktywistom nie chodzi o protest przeciwko jakiemuś poszczególnemu księdzu czy parafii, ale o uderzenie w nauczanie Kościoła. W dodatku robią to przy użyciu świętego dla wielu katolików wizerunku. Oczywiście, można się sprzeczać, czy przepis kodeksu karnego o znieważeniu uczuć religijnych powinien istnieć w polskim prawie. Ale on istnieje, a prawa trzeba przestrzegać. A ten plakat uraża uczucia religijne. Na przykład moje.