Nie trzeba być zwolennikiem teorii spiskowych, by skojarzyć czwartkowe zatrzymania z aferą KNF, która wybuchła w listopadzie. Ta doprowadziła wpierw do dymisji, a potem zatrzymania i aresztu Marka Chrzanowskiego. Postawiono mu również zarzut nadużycia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści przez osobę trzecią – czyli prawnika, którego polecał do pracy w banku Leszka Czarneckiego w zamian za pomyślny proces restrukturyzacji instytucji finansowych należących do tego miliardera. O zatrzymaniu Chrzanowskiego zdecydowała opinia biegłego potwierdzająca autentyczność dostarczonego przez Czarneckiego nagrania rozmowy z Chrzanowskim, gdy ta niemoralna propozycja padła.
A jaki przełom nastąpił w śledztwie dotyczącym SKOK Wołomin? Prokuratura musi nam dziś odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chce oddalić zarzut działania politycznego. Porównanie obu wydarzeń budzi podejrzenie, że śledczy działają na polityczne zlecenie, a ich celem ma być przykrycie afery KNF i Marka Chrzanowskiego. Rolą – wciąż – wolnych mediów, jest takie pytania prokuraturze stawiać. Obywatele muszą mieć zaufanie do państwa i do jego instytucji. Muszą wiedzieć, że jeśli prokuratura kogoś ściga, to dlatego, że podejrzewa, że popełnił przestępstwo, a nie dlatego, że potrzeba jakiejś ofiary, którą trzeba przykryć niewygodną dla siebie aferę.
Czytaj także: List otwarty w trosce o stabilność systemu finansowego
Mam naiwną nadzieję, że prokuratorzy wszystko wyjaśnią i udowodnią dlaczego zatrzymali kierownictwo KNF z czasów PO tydzień po zatrzymaniu Chrzanowskiego. Gdyby tego nie zrobili, ucierpiałoby na tym śledztwo. Nie chcę bowiem wierzyć, że ktoś ośmieliłby się użyć prokuratury do politycznej walki. Zatrzymywanie ludzi o godzinie 6.00 rano, medialna zawierucha, przewożenie przez pół Polski na przesłuchanie już samo w sobie jest pewną represją. Jeśli więc prokuratura zdecydowałaby się na coś takiego tylko z powodów politycznych, okazałoby się, że ci, którzy oskarżają PiS o to, że przesuwa Polskę na Wschód, mieliby rację. A nikt, kto dobrze życzy naszemu krajowi, nie chciałby, aby to się okazało prawdą.
Inną sprawą jest, że jeśli politykom PiS przyświecał cel, by pokazać, że afera KNF to nie problem PiS, ale to afera z czasów PO, popełnił poważny strategiczny błąd. Jeśli – powtarzam „jeśli”, bo wciąż nie chcę w to wierzyć – próbowano zatrzymaniem kilku urzędników nadzoru finansowego z czasów rządów Platformy, przykryć sprawę Marka Chrzanowskiego, popełniono błąd podwójny. Po pierwsze wysłano tym samym sygnał, że afera KNF, jest czymś bardzo poważnym, czego konsekwencji PiS się obawia, skoro próbuje od sprawy odwrócić uwagę. Drugim błędem jest próba budowy symetrii – no może my zaliczyliśmy wpadkę z KNF, ale przecież w przypadku Platformy też była afera.