Kwestią sporną jest tu czas, przez jaki obowiązywałby jesienny lockdown. Z naszych informacji wynika, że epidemiolodzy chcieliby, by był on jak najdłuższy. Nawet cztery tygodnie, nie mniej niż dwa. To miałoby dać oddech służbie zdrowia i przeciąć łańcuch transmisji Covid-19.
Po drugiej stronie tego sporu są przedsiębiorcy. Ze strony wszystkich organizacji biznesowych w Polsce sypią się apele do premiera, rządu, szefów klubów parlamentarnych o niewprowadzanie pełnego lockdownu. Przekonują, że zamknięcie gospodarki spowoduje potężny kryzys i likwidację ogromnej liczby miejsc pracy. Wielu firmom grozić będzie bankructwo.
– Pamiętajmy, że zamknięcie każdej firmy to tragedia nie tylko przedsiębiorcy, ale przede wszystkim dla zatrudnionych u niego pracowników i ich rodzin. Według licznika strat gospodarczych spowodowanych przez Covid-19 już dziś polska gospodarka traci codziennie ponad 660 mln zł – napisała w poniedziałek Rada Przedsiębiorczości. W apelu podpisanym przez szefów największych organizacji biznesowych Rada wzywa przedsiębiorców, aby w ramach ogólnospołecznej dyscypliny przykładali szczególną wagę do właściwego wyposażenia pracowników w środki ochronne i dezynfekujące oraz dbali o przestrzeganie przez pracowników obostrzeń sanitarnych w miejscu pracy. – To pozwoli uchronić nas przed zamknięciem gospodarki – przekonuje Rada.
Przedsiębiorcy tłumaczą, że już obecne obostrzenia, na razie wymierzane w poszczególne branże, mocno biją w gospodarkę. – Nie ma się co łudzić, że sektorowe obostrzenia uderzą w gospodarkę sektorowo. Ich działanie przypomina przewrócenie pierwszych klocków domina, które pociągają następne. Gospodarka to po prostu mechanizm naczyń połączonych – tłumaczy obrazowo Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Biznes niezmiennie apeluje do rządu, by ten rozmawiał z przedsiębiorcami przed podjęciem decyzji, które ich dotykają. Żali się, że premier z nimi nie rozmawia. Rozmawia natomiast wicepremier Jarosław Gowin i obiecuje, że nie będzie kolejnych obostrzeń nakładanych na firmy. Rozważane są w zamian rozwiązania, które mają ograniczyć kontakty pozazawodowe obywateli.
Która opcja zwycięży
– Sytuacja jest dynamiczna, ale żadnej decyzji na razie nie ma. Rząd patrzy dziś przede wszystkim na dane o liczbie zakażeń i zgonów – mówi nasz informator, bliski współpracownik premiera. Zwraca uwagę, że szef rządu precyzyjnie zarysował warunki ewentualnego wprowadzenia narodowej kwarantanny (tak nazywa całkowity lockdown). Może się to stać, gdy liczba zakażeń sięgnie 70–75 na 100 tys. mieszkańców. To ok. 30 tys. zakażeń dziennie.