Dług ukryty to kolejne 3-4 biliony złotych, których rząd nie emituje jako obligacje. - Są to jednak zobowiązania do spłaty w przyszłości. Chodzi np. o zobowiązania emerytalne czy związane z wyższymi wydatkami służby zdrowia – mówił ekonomista.
Przypomniał, że Polacy są jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie. - Spłata tych zobowiązań będzie utrudniona, więc lepiej nie zadłużać się zbytnio – ocenił.
W ostatnich latach głośno było o tym, że rząd PO zadłużał Polskę znacząco. Można to tłumaczyć kryzysem, który wystąpił w tamtym czasie. Wówczas pojawiły się księgowe sztuczki, żeby ukrywać dług. W pierwszym roku rządu PiS był gwałtowny skok długu, a później wygaszenie tempa wzrostu.
- W debacie publicznej przypisujemy politykom zbyt dużą sprawczość. Od polityki gospodarczej niekoniecznie zależy aż tak dużo, przynajmniej w krótkim okresie - mówił Trzeciakowski.
Tłumaczył, że transfery socjalne i nowe wydatki finansowane długiem powinny mieć miejsce w złej koniunkturze, a nie silnej jak teraz. - Jeżeli wydajemy dużo, kiedy czasy są dobre, to zamiast stabilizować koniunkturę zwiększamy wahania. Teraz przyspieszamy gospodarkę, a jak pojawi się kolejna recesja, to będziemy musieli ciąć wydatki – stwierdził.
- Jedna szkoła mówi, że rząd powinien stabilizować koniunkturę. Zwiększać wydatki finansowane długiem w złych czasach, żeby pobudzać sektor prywatny. A potem mieć nadwyżki budżetowe i spłacać dług w dobrych czasach. Druga, rynkowa szkoła mówi, że rząd finansuje się podatkami, a one zawsze zniekształcają podatkami. Powinniśmy utrzymywać stałą stawkę podatkową w czasie – dodał.