Podatki nakładane na wybraną branżę czy produkty, zwane podatkami sektorowymi, nie są wymysłem obecnego rządu, ale PiS wydaje się w tej dziedzinie szczególnie kreatywny. Propozycja tzw. składki od reklam to już kolejna tego typu danina. Wcześniej była opłata cukrowa, deszczowa, recyklingowa, emisyjna (od sprzedawców paliw), solidarnościowa (od milionerów), podatek od sklepów wielkopowierzchniowych, banków, itp.
Czytaj także: Nowe podatki i opłaty, które przygotował rząd od 2021
Ważny interes?
– Rzeczywiście, na całym świecie można znaleźć przykłady tego typu danin, choćby na forum UE trwają dyskusje o podatku od plastiku czy tzw. węglowego, czyli od produktów szkodliwych dla środowiska – zauważa Arkadiusz Pączka, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. Także poprzednie rządy w Polsce sięgały od czasu do czasu po takie rozwiązania (np. podatek od zysków kapitałowych). – Ale nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach jest ich znacznie więcej niż za kadencji poprzedniego rządu – zaznacza Pączka.
Ciekawe, że wpływy z poszczególnych danin sektorowych nie wydają się duże w porównaniu z wpływami z podatków powszechnych. Przykładowo w 2019 r. łącznie VAT, PIT, CIT i akcyza przyniosły do kasy państwa ok. 430 mld zł. Na tym tle 0,8 mld zł ze składki od reklam to kropelka. Nawet 3 mld zł z opłaty cukrowej czy ponad 4 mld zł od banków nie robi oszałamiającego wrażenia. Rząd wykorzystuje to zwykle jako argument, że wcale nie chodzi mu o cele fiskalne, ale o ważny interes społeczny.