Jaka jest pozycja kobiet w adwokaturze?
Joanna Parafianowicz: Trudna i skomplikowana, podobnie jak w innych zawodach. Jest jedną z pierwszych profesji prawniczych, do których dopuszczono kobiety, ale to wciąż męski zawód, choć ma ok. 50 proc. kobiet. W większości struktur samorządu zawodowego są mniejszością, w redakcji „Palestry" ich obecność jest symboliczna, do udziału w konferencjach i debatach zaprasza się przede wszystkim mężczyzn. Mało jest kobiet-partnerów w kancelariach.
Ma pani przykłady z życia wzięte, że kobiety „mają gorzej"?
Wiele kobiet uważa, że należy wybierać między karierą a życiem rodzinnym. I bardzo często wygrywają dom i dzieci. Moje spostrzeżenia to wynik doświadczeń osoby, która ścieżki w adwokaturze już sobie przetarła. Nie słyszałam nigdy, by kandydata na pracownika pytano o plany małżeńskie czy ojcowskie. Takie pytania do kobiet były absolutną normą, kierowano je także do mnie. Kobieta wciąż jest więc postrzegana przez pracodawcę przez pryzmat płci i tego, do czego jest stworzona, czyli rodzenia dzieci. Co więcej, tak ją widzą także inne kobiety.
Mówi pani, że w głowach samych kobiet tkwi autoblokada przed rozwojem i osiąganiem sukcesów. Konkursy typu „Kobieta adwokatury" mają pobudzać je do działania?