Choć polscy mężczyźni na raka prostaty zapadają rzadziej niż wynosi średnia dla Unii Europejskiej, to jednak niepokojąca jest wysoka śmiertelność chorych. Na tę chorobę co roku umiera 5 tys. mężczyzn w Polsce. Zdaniem lekarzy, to efekt późnego wykrywania nowotworu i braku dostępu do nowoczesnych terapii.
- W Polsce mamy coraz więcej zachorowań na raka prostaty – mówił podczas spotkania „Życie pacjentów z nowotworem raka prostaty” realizowanego w ramach trwającej od trzech lat kampanii edukacyjnej „Im wcześniej tym lepiej” dr n. med. Artur Drobniak, onkologa Oddziału Klinicznego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Dane mówią o ok. 157 tys. osób rocznie. Jeśli chodzi o zapadalność to w Polsce jest to 39 mężczyzn na 100 tys. mieszkańców. W Europie ta średnia jest wyższa i wynosi 60 na 100 tys. mieszkańców, a w Stanach Zjednoczonych 134 na 100 tys. mieszkańców.
Obecnie w Polsce 12-15 proc. wykrytych nowotworów prostaty znajduje się w IV stopniu zaawansowania, czyli daje przerzuty. – Zatrważające jest jednak to, że w USA w stopniu zaawansowanym wykrywa się średnio 3-4 proc. nowotworów, bo im późniejsze wykrycie, tym szansa na wyleczenie maleje – mówi Drobniak.
Rak prostaty daje objawy nietypowe, które łatwo pomylić z łagodnym przerostem prostaty. W jednym i drugim przypadku dochodzi do ucisku na cewkę moczową i problemów z oddawaniem moczu, zastoju moczu i częstych infekcji. – Dlatego objawy świadczące o tym, że coś dzieje się w drogach moczowych, nie powinny być lekceważone. A niestety są, zarówno przez pacjentów jak i lekarzy pierwszego kontaktu. A to sprzyja dalszemu rozwojowi raka – mówi dr Drobniak. Lekarz tłumaczy, że jeśli takie objawy utrzymują się co najmniej kilka tygodni, pacjent powinien zgłosić się do urologa i wykonać badania.