Odra, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest łagodnym schorzeniem wieku dziecięcego. To groźna choroba zakaźna, która znów zabija. Czujność wobec „morbilli” – jak nazywa się ją w języku łacińskim – w ostatnich latach ciągle spada. Powód? Coraz więcej osób daje się przekonać argumentom ruchów antyszczepionkowych i nie chce szczepić swoich dzieci. Coraz więcej z nich umiera – czytamy na łamach Onetu. NIK w najnowszym raporcie informuje, że w tym roku może paść niechlubny rekord w liczbie odmów obowiązkowych szczepień w Polsce.
– Niezaszczepione dzieci są zagrożeniem dla innych maluchów, a także dla nas wszystkich. Nieszczepienie dzieci jest wyborem ich rodziców, ale im więcej takich przypadków, tym gorzej dla nas wszystkich. Spada bowiem odporność zbiorowiskowa – tłumaczy dr Iwona Paradowska-Stankiewicz, krajowa konsultantka ds. epidemiologii.
Czytaj też: 35 tysięcy chorych na odrę na Ukrainie
Odporność środowiskowa polega na tym, że jeśli w danej społeczności zaszczepiona jest wystarczająco duża liczba ludzi: na poziomie 90 procent, to wirus czy bakteria, przeciwko którym chronimy się szczepieniami – nie będzie się rozprzestrzeniał. Ostatni raz ludzie masowo umierali blisko sto lat temu. Nigdy nie można mieć pewności, że choroba, która dzięki szczepieniom zniknęła, nie powróci by zaatakować ze zdwojoną siłą.
Odra i jej powikłania
Odra bardzo łatwo szerzy się wśród osób niezaszczepionych. Jej objawy zazwyczaj pojawiają się po około 10-12 dniach od zakażenia. Początkowo przypominają przeziębienie: chory narzeka na katar, kaszel, gorączkę, pieczenie spojówek. Pojawia się światłowstręt. Ale temperatura ciała wzrasta, nawet do 41 stopni Celsjusza. Pojawia się swędząca wysypka.