Kiedy w Polsce rząd szykuje się na wybory „kopertowe” za pomocą Poczty Polskiej, Polacy mieszkający za granicą nie mają żadnej informacji, jak będą mogli głosować 10 maja. Konsulaty odpowiadają rejestrującym się wyborcom, że „według aktualnie obowiązującego stanu prawnego za granicą można głosować wyłącznie osobiście”.
Wciąż nie zakończono prac nad ustawą o wyborach „kopertowych”, więc szef MSZ Jacek Czaputowicz nie może wydać do niej stosownego rozporządzenia. W każdym kraju z powodu pandemii są wysokie obostrzenia, jeśli chodzi o poruszanie się po mieście, możliwości wychodzenia z domu. W Dubaju czy RPA za wyjście z domu bez pozwolenia grozi nawet więzienie. – Mogę wyjść do apteki lub sklepu, ale by pojechać do Londynu na głosowanie lub na pocztę, by wysłać kopertę wyborczą na polskie wybory – już nie, bo tego angielskie prawo nie przewiduje. Grożą nam wysokie kary i ogromne nieprzyjemności – mówi Mariusz, od siedmiu lat mieszkający w podlondyńskim Reading.
MSZ, które za to odpowiada, przyznaje, że „trwają intensywne prace nad organizacją wyborów za granicą”. Na razie powstały 162 obwody głosowania za granicą przy konsulatach i ambasadach, a od 21 kwietnia do 7 maja Polacy mogą przez internet, telefon lub za pośrednictwem dedykowanego portalu ewybory.msz.gov.pl zgłaszać się do spisu wyborców – to standard, jaki obowiązuje od lat. Cała reszta to już jedna wielka niewiadoma.
– Wzięcie udziału w tych wyborach uważam za nierealne w tej sytuacji – przyznaje Aleksandra, która mieszka w Wielkiej Brytanii. Od ponad trzech tygodni pracuje zdalnie, w ogóle nie wychodząc z domu. To tu mieszka największa grupa polskich emigrantów, którą obecnie szacuje się na ok. 720 tys.