Tadeusz Jordan Rozwadowski pochodził z rodziny o tradycjach wojskowych sięgających czasów panowania króla Jana III Sobieskiego. Jego przodek Maciej Rozwadowski brał udział w bitwie pod Wiedniem w 1683 r., pradziadek Kazimierz był brygadierem kościuszkowskim, dziadek Michał walczył w powstaniu listopadowym, a ojciec Tomisław był dowódcą oddziału konnego w czasie powstania styczniowego. Trudno się dziwić, że przedstawiciel rodu o tak wspaniałych tradycjach wojskowych, w którym było tak wielu kawalerów Orderu Virtuti Militari, po ukończeniu niższego gimnazjum we Lwowie wybrał naukę w znanej wojskowej Szkole Kadetów Kawalerii w Hranicach na Morawach. Dalsze studia kontynuował w Wojskowej Akademii Technicznej w Wiedniu, którą w 1886 r. ukończył w stopniu podporucznika artylerii jako najlepszy student na roku, oraz w elitarnej Szkole Wojennej w Wiedniu, którą ukończył w 1891 r. z pagonami porucznika. W 1896 r., zaledwie pięć lat po studiach, Tadeusz Rozwadowski został mianowany attaché wojskowym przy poselstwie austriackim w Bukareszcie. Wynegocjowanie korzystnej umowy handlowej z Rumunią oraz pomoc w modernizacji rumuńskich sił zbrojnych zjednały mu sympatię rumuńskiego króla Karola oraz następcy tronu księcia Ferdynanda.
Tadeusz opuścił Bukareszt dopiero w 1907 r. Nie oznaczało to, że przez 11 lat pobytu w rumuńskiej stolicy nie rozwijał swojej wiedzy wojskowej. Wręcz przeciwnie – Bukareszt opuszczał w stopniu podpułkownika, a rok później już jako pułkownik objął dowództwo 31. Pułku Artylerii Polowej w galicyjskim Stanisławowie. W tym czasie zasłynął wśród swoich wojskowych kolegów wynalezieniem przyrządu celowniczego i odłamkowego pocisku artyleryjskiego nazwanego granato-szrapnelem.
Rok przed wybuchem Wielkiej Wojny Rozwadowski awansował do stopnia generała brygady i na dowódcę I Brygady Artylerii Konnej. Wtedy także podjął współpracę z działającymi od 1910 r. polskimi organizacjami paramilitarnymi: lwowskim Związkiem Strzeleckim oraz krakowskim Towarzystwem „Strzelec". Wśród działaczy tych organizacji poznał m.in. Władysława Sikorskiego, Kazimierza Sosnkowskiego i Józefa Piłsudskiego.
Nowo powstające polskie formacje strzeleckie wzbudziły szczególną uwagę wywiadu Sztabu Generalnego Austro-Węgier. Na liście płatnych konfidentów HK-Stelle znajdowały się m.in. nazwiska Walerego Sławka oraz Józefa Piłsudskiego, którzy odpowiednio nosili pseudonimy Stefan 1 i Stefan 2. Obu zwerbował pułkownik Sztabu Generalnego CK Armii Józef Artur Rybak, który już w grudniu 1918 r. został w niepodległej Polsce szefem Oddziału VI Informacyjnego Sztabu Generalnego, a później awansował do stopnia generała brygady. Nie jest też tajemnicą, że krakowskiego „Strzelca", na którego czele stał Józef Piłsudski, założył, szkolił i uzbroił austro-węgierski wywiad. Piłsudski nie był zresztą szpiegiem jedynie Wiednia. Przypuszcza się, że w 1904 r. podpisał umowę z wywiadem japońskim, a później z francuskim. Większość informacji przekazywanych HK-Stelle dotyczyła Rosji, ale istnieją podejrzenia, że polscy konfidenci austriackiego wywiadu mogli też za pieniądze donosić na działaczy niepodległościowych z własnego otoczenia. Późniejsza tajemnicza seria zniknięć ludzi znających przeszłość Piłsudskiego świadczyła o tym, że działalność „Stefana 2" nie ograniczała się jedynie do szpiegowania rosyjskiego zaborcy, ale mogła też dotyczyć polskich działaczy niepodległościowych. Być może niewyjaśniona do końca przeszłość Marszałka i ludzi z jego otoczenia była także powodem późniejszej niechęci Piłsudskiego do generała Rozwadowskiego.
Obrońca Lwowa
Generał Rozwadowski przywitał wybuch I wojny światowej z nieskrywaną radością. Nagle po 123 latach zaborów otwierała się ogromna szansa powstania z popiołów niepodległego państwa polskiego. Wojna była też dla zawodowego wojskowego okazją do wykazania się umiejętnościami strategicznymi. Jego dowodzenie XII Brygadą Artylerii wchodzącą w skład 12. Krakowskiej Dywizji Piechoty, a przede wszystkim zastosowanie przez artylerię tzw. ruchomej zasłony ogniowej nazwanej przez Niemców Feuerwalze, walnie przyczyniło się 2–5 maja 1915 r. do przerwania frontu rosyjskiego pod Gorlicami. Trudno się dziwić, że niektórzy historycy nazwali tę batalię małym Verdun. Pomysł ognia artyleryjskiego postępującego tuż przed atakującą piechotą wzbudził zachwyt samego cesarza Wilhelma II. Jeszcze w tym samym roku Wiedeń nadał Rozwadowskiemu Order Marii Teresy – najwyższe odznaczenie austro-węgierskie. Wkrótce został też awansowany do stopnia Feldmarschalleutnanta, odpowiednika polskiego generała dywizji.