Tak zasadniczy zwrot w polityce wobec Unii Europejskiej został przedstawiony nawet nie w Brukseli, tylko w Berlinie, zanim przedyskutowano to w polskim parlamencie. Zresztą pod koniec Sejmu poprzedniej kadencji rząd zburzył kompromis dotyczący zabezpieczeń konstytucyjnych zwiększających rolę prezydenta i Trybunału Konstytucyjnego właśnie przy ratyfikacji tego typu zmian.
Chodzi pani o to, co się działo w komisji konstytucyjnej kierowanej wówczas przez Jarosława Gowina?
Tak. Przestrzegałam wtedy, że premier Tusk likwiduje wszystkie przeszkody, które mogłyby utrudnić federalizację Europy. Niemiecki pomysł, powtórzony przez Sikorskiego, dotyczy wielu wymiarów. Wyborów do parlamentu europejskiego za pośrednictwem partii ponadnarodowych. Stworzenia z Komisji Europejskiej takiego superrządu wyłanianego przez większość w PE stworzoną w takich ponadnarodowych wyborach po to, by uzyskać umocowanie dla ujednolicenia standardów w polityce społecznej i w podatkach...
Minister Sikorski wyraźnie mówił, że te jego pomysły nie obejmują spraw obyczajowych, narodowej tożsamości i podatków.
Ale Sikorski, jak powiedziałam, powtarza pomysły niemieckie niedokładnie. Z perspektywy strefy euro, gdy dyskutuje się o rozłożeniu na wszystkich ryzyka powstającego w niektórych krajach – czy to poprzez euroobligacje, czy nowy pakt stabilizacyjny – takie ujednolicenie polityki, w tym podatków, jest racjonalne gospodarczo. Daje kontrolę nad tymi, którzy żyją ponad stan, na koszt reszty.
To w czym problem, jeśli to jest racjonalne ekonomicznie?