Wiosną 1974 roku prof. Stanisław Nahlik, wraz z moim Ojcem oraz dr Haliną Nieć organizowali w Krakowie doroczną konferencję dla byłych słuchaczy Akademii Prawa Międzynarodowego w Hadze. Na tę konferencję przyjechał z Nancy prof. René-Jean Dupuy. Prof. Nahlik, zorientowawszy się, że znam trochę francuski, poprosił, abym w imieniu studentów przywitał sekretarza Akademii Prawa Międzynarodowego, co też uczyniłem. Potem wziąłem udział w jego seminarium na temat prawa morza i zadałem tam kilka pytań. Po seminarium prof. Dupuy podszedł i zaproponował mi miesięczne stypendium w Akademii, które jeszcze w tym samym roku otrzymałem.
Gdy w przerwie między haskimi wykładami siedziałem na trawniku z koleżanką, studentką z USA, przechodzili obok dwaj mężczyźni, którzy jak perypatetycy gorąco o czymś dyskutowali. Usłyszałem, że mówią po polsku. Byli to ambasador PRL w Hadze Józef Okuniewski oraz Manfred Lachs, prezes Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Okazało się, że rozmawiają o filmie „Jesus Christ Superstar”. Zapytali, czy go widziałem, bo jeśli nie, to koniecznie muszę obejrzeć, gdyż ich zdaniem jest wspaniały. Polubiłem potem bardzo muzykę z tego filmu.
Wiele lat później, gdy pełniłem funkcję prezesa Fundacji L’Arche w Polsce, poznałem wspaniałego Karola Nahlika (syna profesora), który mieszkał w domu L’Arche w podkrakowskich Śledziejowicach. Do Arki wciągnął mnie adwokat Janusz Grzybowski, który zajmował się przede mną sprawami wspólnoty, jak również, a może przede wszystkim, Wojtek Janiszewski (prowadzący dom w Śledziejowicach), Krzyś Stojowski oraz Wojtek Zieliński – trzech kumpli. Nie pamiętam już, kto podpisał akt fundacyjny: czy był to Emile Marolleau, czy Erika Fischer. Przez około 10 lat pełniłem funkcję prezesa polskiej gałęzi Arki, a w związku z wynikającymi z tego obowiązkami wyjeżdżałem na regionalne spotkania do Belgii i Wielkiej Brytanii. Miałem wówczas przywilej nocowania w domach wspólnoty. Uczestniczyłem też w odbywających się co 7 lat konferencjach Międzynarodowej Federacji Wspólnot L’Arche. Były to wielkie spotkania wspólnot z całego świata z Osobami, Asystentami i tzw. Staffem. Pojechałem na spotkania Federacji w Quebecu i we Francji. W tym ostatnim kraju konferencja odbyła się w miejscowości Paray-le-Monial. Odbyliśmy piękną pieszą wycieczkę do Taizé, żył wtedy jeszcze Brat Roger. Najciekawsza była jednak droga, podczas której towarzyszyła nam wspólnota złożona z alkoholików i innych ludzi. Pewna kobieta, która kiedyś wyciągnęła do nich rękę, a teraz towarzyszyła im, opowiadała nam historię każdego z nich oraz całej wspólnoty.
Na federację L’Arche we Francji wystartowałem w ostatniej chwili z Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie byłem z dziećmi na nartach. Doleciałem do Genewy, skąd na miejsce zawiozła mnie moja siostra Anna Rosset, a z powrotem starsza siostra Maria Kosch. Wizy dla wyjeżdżających do Kanady pomógł mi załatwić Ojciec w konsulacie kanadyjskim w Warszawie. Moja żona Maria towarzyszyła mi w wyjeździe do Kanady. Tak więc w arkowe sprawy trochę wciągnąłem własną rodzinę.
Jeana Vanier spotykałem wielokrotnie, tak w Kanadzie, jak we Francji, no i oczywiście w Polsce. Odwiedził mnie nawet w moim mieszkaniu w Krakowie na ul. Floriańskiej 15.
Ostatni raz widziałem się z Nim w Filharmonii Krakowskiej, gdy dostałem piękne podziękowanie w postaci kopii ikony Trójcy Świętej Andrieja Rublowa z warsztatu Arki. W momencie wręczania mi tej ikony wyświetlono na ekranie moją fotografię autorstwa naszego przyjaciela Marka Ciosa.