[b]Rz: To, że Wisła jest druga w tabeli po zakończeniu rundy jesiennej, napawa pana dumą czy raczej świadczy o słabości polskiej ligi?[/b]
Robert Maaskant: Po takim początku sezonu, jaki miała Wisła, chyba nikt nie wymagał od nas zakończenia rundy na drugim miejscu. Udało się zbudować atmosferę w drużynie, mamy ducha walki, który jest niezbędny do sukcesów. Ale przecież nie ma co się oszukiwać. To jeszcze nie jest to, o czym wszyscy marzą.
[b]Ciągle powtarza pan, że Wisła jest w budowie. Czyli drugie miejsce przyszło łatwiej, niż się pan spodziewał?[/b]
Kiedy przychodziłem do Wisły, myślałem, że o sukces będzie dużo łatwiej. Spodziewałem się, że dziewięć, dziesięć meczów wygrywać będziemy na luzie, a kilka w sezonie będzie wymagało wielkiego wysiłku – wiadomo, myślałem o starciach z Legią czy Lechem. Okazało się, że by pokonać innych rywali, również trzeba zagrać na więcej niż 100 procent. A jednocześnie – za łatwo gubiliśmy punkty w meczach, w których byliśmy wyraźnie lepsi. Na przykład w Bełchatowie czy w spotkaniu u siebie z Koroną Kielce.
[b]Jesteście nieprzewidywalni. Wisła traciła punkty, gdy była lepsza od rywala, ale też wygrywała niezasłużenie wysoko, np. z Lechią.[/b]