Od końca lat 70. w klubach Grecji zagrało ponad pięćdziesięciu polskich piłkarzy

Jakie są pierwsze skojarzenia Polaka z futbolem greckim? Kazimierz Górski i Krzysztof Warzycha

Publikacja: 06.12.2011 19:35

Od końca lat 70. w klubach Grecji zagrało ponad pięćdziesięciu polskich piłkarzy

Foto: ROL

To nie wynika z polonocentryzmu. Po prostu Grecja nie ma bogatych piłkarskich tradycji. Homer nie wspomina w "Iliadzie" o meczach, które mogliby rozgrywać Achajowie pod murami Troi. Odyseusz w czasie swoich podróży też nie trafił na żadne zawody. Igrzyska olimpijskie tak, ale bez piłki w programie.

Przez wiele sezonów Panathinaikos, Olympiakos czy AEK Ateny były królami własnego podwórka. Przez całe dziesięciolecia każdy marzył o wylosowaniu w rozgrywkach pucharowych klubu z Grecji. Aż wreszcie, w sezonie 1970/1971, Panathinaikos dotarł do finału Pucharu Mistrzów i nawet dzielnie trzymał się w meczu z Ajaksem Johana Cruyffa. 0: 2 to honorowa porażka.

Bingham nie dał rady

Trenerem Panathinaikosu był wówczas Ferenc Puskas. W tym samym czasie federacja grecka zatrudniła dla reprezentacji trenera zagranicznego, i to nie byle jakiego. Billy Bingham był Irlandczykiem z Belfastu, uczestnikiem mistrzostw świata mającym doświadczenie w prowadzeniu drużyny swojego kraju. Ale w Grecji mu się nie powiodło.

Wtedy pierwszy raz można było usłyszeć opinię, że piłkarze greccy nie są w stanie zrealizować żadnego planu taktycznego. Bardzo dobrzy technicznie, cenią sobie w większym stopniu popisy indywidualne, po których mogą liczyć na brawa publiczności niż zespołowe akcje. Do tego lubią się kłócić z sędziami i między sobą, a na treningach się lenią. Nikt, nawet najlepszy trener, z nimi nie wytrzyma.

A jednak ktoś taki się znalazł. Alketas Panagoulias sam był piłkarzem, grał w obronie Arisu Saloniki, ale miał nieco szersze horyzonty niż koledzy z drużyny. Po zakończeniu kariery wyjechał na studia do USA, stał się specjalistą w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Z dyplomem w kieszeni i znajomością angielskiego wrócił do ojczyzny. Kiedy Bingham potrzebował asystenta i tłumacza, federacja nie musiała długo szukać. Po wyjeździe Irlandczyka Panagoulias został pierwszym trenerem reprezentacji Grecji, po siedmiu latach pracy awansował z nią do finałów mistrzostw Europy (1980), i to w czasach, kiedy brało w nich udział tylko osiem drużyn.

Grecja przegrała z Holandią i Czechosłowacją, ale remis 0: 0 z RFN to już było coś. Panagoulias ustąpił rok później, zdobył dwa razy tytuł mistrza z Olympiakosem i wyjechał do pracy w USA. Został trenerem amerykańskiej reprezentacji. 20 lat po rozpoczęciu pierwszy raz pracy z reprezentacją swojego kraju przejął ją ponownie. Tym razem Grecy awansowali do finałów mistrzostw świata w USA (1994), pokonując w eliminacjach m.in. Rosję. Nadzieje szybko się skończyły. 0: 4 z Argentyną, 0: 4 z Bułgarią i 0: 2 z Nigerią to były wyniki, które mówiły wszystko. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że reprezentacja Grecji dziesięć lat później zdobędzie mistrzostwo Europy, kazano by mu puknąć się w czoło.

Polsko-greckie kontakty futbolowe mają szczególny charakter. Przede wszystkim są jednostronne. Z Polski do Grecji wyjeżdża wielu piłkarzy i trenerów, ale Greków w polskich ligach nie ma. Ponad przeciętną wybijają się dwie indywidualności: Kazimierz Górski i Krzysztof Warzycha. Górski był najbardziej znanym polskim trenerem w Grecji, ale nie pierwszym. Przed nim pracował tam Antoni Brzeżańczyk, ekstrener kadry, który w roku 1976, po pracy z Feyenoordem, trafił do Iraklisu, a potem PAOK Saloniki. W Iraklisie wystąpił też pierwszy polski piłkarz, który zapoczątkował exodus: reprezentacyjny obrońca, wicemistrz olimpijski z Montrealu Henryk Wawrowski, gracz Pogoni Szczecin. W Iraklisie grał przez dwa sezony, w roku 1979 i 1980.

Po nim w ciągu przeszło 30 lat w greckich klubach wystąpiło ponad 50 polskich piłkarzy, w tym reprezentanci kraju i ligowcy: Andrzej Iwan (Aris), Andrzej Juskowiak (Olympiakos), Jan Karaś (Larisa), Jacek Kazimierski (Olympiakos), Kazimierz Kmiecik (Larisa), Emmanuel Olisadebe (Panathinaikos), Mirosław Okoński (AEK), Leszek Pisz (PAOK i Kavala), Mirosław Sznaucner (od roku 2003 gra w Iraklisie i PAOK), Józef Wandzik (Panathinaikos), Krzysztof Warzycha (Panathinaikos), Michał Żewłakow (Olympiakos).

Kazimierz Górski zdobywał tytuł z Panathinaikosem i Olympiakosem, Jacek Gmoch z Panathinaikosem i Larisą. Obydwaj mają też na koncie Puchar Grecji. Z Larisą wywalczył go także Andrzej Strejlau. Oni byli najlepsi spośród kilkunastu polskich trenerów, pracujących w Grecji od końca lat 70.

Polacy przez lata wyjeżdżali do Grecji, bo poziom był tam niższy lub zbliżony do polskiego, a zarabiało się w prawdziwych pieniądzach i jeszcze można się było wygrzać. A w latach 80. i na początku 90., kiedy ktoś miał zmysł handlowy (co akurat stanowiło cechę charakterystyczną polskich piłkarzy), można było dorobić na handlu. Magnetowidy Gold Star w jedną stronę, kożuchy i skóry w drugą. Polacy szybko się zaaklimatyzowali w Grecji. Jacek Gmoch i Krzysztof Warzycha mieszkają tam nadal, córka Kazimierza Górskiego także.

Kulturalny pan Kazio

Górski wyjechał w roku 1977 do Aten, nie wiedząc, że otwiera nowy rozdział w swojej karierze. Grecy byli zaskoczeni, że słynny trener ma dla każdego kibica czas, składa autografy na kartkach papieru i ustawia się do zdjęć. Pierwsze greckie słowo, jakiego pan Kazimierz się nauczył, to parakalo – proszę. Drugie: efcharisto – dziękuję, trzecie: kalimera – dzień dobry. To mu wystarczyło do poruszania się po Atenach. Zdarzało się, że jakiś Grek zapraszał go do swojej tawerny i pytał, czy zje... – tu padała nazwa potrawy. Górski początkowo nie znał tych nazw, więc na wszelki wypadek odpowiadał – parakalo. A napije się pan? – parakalo. Chodził więc najedzony ponad miarę.

A kiedy się okazało, że ten sympatyczny pan jest także świetnym trenerem, jego pozycja w Atenach i Pireusie wzrosła niepomiernie. Zdobył tytuł mistrza z Panathinaikosem i z jego największym rywalem Olympiakosem. To tak, jakby wygrał w Warszawie i z Legią, i z Polonią. Po czymś takim, kiedy szedł po Place, właściciele lokali wybiegali przed próg, zapraszając do środka. Ale wtedy już mówił po grecku i kończył rozmowy – efcharisto. – Gdybym chciał wchodzić do każdej restauracji – opowiadał – zajęłoby mi to cały dzień. W dodatku źle się czułem, bo kiedy wyciągałem pieniądze, oni się obrażali.

Oko na oku

Po latach podobny status miał Krzysztof Warzycha, którego zresztą Górski polecił do Panathinaikosu. Warzycha spędził w zielonej koszulce tego klubu 15 sezonów, a w 390 meczach strzelił 244 bramki, co jest rekordem klubu. Został herosem. "Gucio" ma charakter jak Kazimierz Górski, mimo że strzelał bramki dla Panathinaikosu, lubiano go w całej Grecji.

O tym, że Grecy pamiętają swoich bohaterów, przekonałem się kilka lat temu przy okazji meczu Panathinaikosu z Wisłą. Kiedy barman w tawernie u podnóża Akropolu dowiedział się, że jesteśmy Polakami, przyniósł karafkę wina od firmy: – Ja jestem kibicem AEK. U mnie każdy rodak "Oko" jest witany jak przyjaciel.

"Oko" to Mirosław Okoński, genialny drybler, dzięki któremu AEK Ateny zdobyło w roku 1989 tytuł mistrza Grecji. Ponieważ rozrywkowy tryb życia był jego pierwszą i drugą naturą, właściciel AEK wynajął ludzi, którzy pilnowali piłkarza i mieli zadbać, aby przed godziną 3 rano położył się do łóżka.

W roku 1963 byłem na pierwszym meczu Polski z Grecją. Nawet w porównaniu z bardzo przeciętną polską reprezentacją przeciwnik był słaby. Dzieci takie jak ja wpuszczano więc na Stadion Dziesięciolecia za darmo. Wygraliśmy 4: 0. Ostatni sparing przed mistrzostwami świata w Niemczech (1974) Polska rozegrała też z Grecją, na tym stadionie i odniosła zwycięstwo 2: 0. Dobry znak, bo Stadion Narodowy stoi na tym samym miejscu.

Na początku XXI wieku stało się jednak coś, co opinię o greckim futbolu kazało światu zmienić. Niemiecki trener Otto Rehhagel zrobił to, co nie udawało się dziesiątkom innych szkoleniowców: zmienił mentalność greckich piłkarzy. Wykonując jego polecenia dotyczące taktyki, Grecy zdobyli mistrzostwo Europy (2004). Dziś należą do czołówki europejskiej, ich kluby grają w Lidze Mistrzów, kryzys ekonomiczny na razie nie dotknął boleśnie futbolu. Od meczu z Grecją, otwierającego Euro 2012, będzie zależało samopoczucie Polaków.

Kalimera, parakalo i efcharisto, ale wygrać trzeba.

To nie wynika z polonocentryzmu. Po prostu Grecja nie ma bogatych piłkarskich tradycji. Homer nie wspomina w "Iliadzie" o meczach, które mogliby rozgrywać Achajowie pod murami Troi. Odyseusz w czasie swoich podróży też nie trafił na żadne zawody. Igrzyska olimpijskie tak, ale bez piłki w programie.

Przez wiele sezonów Panathinaikos, Olympiakos czy AEK Ateny były królami własnego podwórka. Przez całe dziesięciolecia każdy marzył o wylosowaniu w rozgrywkach pucharowych klubu z Grecji. Aż wreszcie, w sezonie 1970/1971, Panathinaikos dotarł do finału Pucharu Mistrzów i nawet dzielnie trzymał się w meczu z Ajaksem Johana Cruyffa. 0: 2 to honorowa porażka.

Pozostało 92% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać